Obraz artykułu Wojciech Golczewski - "The Signal"

Wojciech Golczewski - "The Signal"

87%

W 2017 roku łatwo jest wpaść w sidła nostalgii. Na ekrany powróciło "Martwe Zło", kasety magnetowidowe osiągają na internetowych aukcjach ceny rzędu dwóch tysięcy złotych, a na bazie tęsknoty za dzieciństwem powstają swoiste hołdy dla minionej epoki pokroju "Stranger Things", seansów z cyklu VHS Hell czy muzyki Perturbator. Wojtka Golczewskiego należałoby jednak odciąć od tego trendu, choć jego twórczość zdaje się idealnie do niego pasować.

Być może nie znacie nazwiska Golczewski, ale zdradzę wam, że istnieje środowisko, w którym jest to kompozytor równie rozpoznawalny, co Mikołaj Stroiński, autor ścieżki dźwiękowej do gry "Wiedźmin". Środowisko to znam doskonale, bo sam jestem jego częścią, a nasza wspólna cecha to uwielbienie do niskobudżetowego kina klasy Z. Kompozycje, które poznański muzyk przygotował na potrzeby filmu "Beyond the Gates" zostały nominowane do nagrody Fangoria Chainsaw Awards, a ich konkurencja to soundtracki do między innymi "Wiedźmy" czy "Neon Demon", a więc światowa czołówka przeznaczona nie tylko na rynek wideo, lecz również na pokazy kinowe.

 

Słuchając kolejnych elementów twórczości Golczewskiego, trudno pozbyć się skojarzeń z Johnem Carpenterem, przypadkowym protoplastą nowego gatunku. Faktycznie jednak w rozmowie z lutego Wojtek przyznał, że nie jest pasjonatem amerykańskiego mistrza horroru, a jego filmografię zaczął zgłębiać dopiero niedawno i wciąż nie obejrzał między innymi "Halloween". Wiem, oburzające. Warto natomiast pamiętać, że dziedzina uprawiana przez Carpentera pomimo czterdziestu lat stażu, bardzo długo była jedynie tłem dla obrazu, a skojarzenie może brać się po prostu stąd, że wciąż nie ma drugiej równie znanej osoby parającej się generowaniem podobnych dźwięków. Golczewski zdecydowanie nie porywa się na kopię wyrastającą z sentymentu, bo po prostu go nie odczuwa, a "The Signal" dowodzi tego najdobitniej.

 

Gdyby Michael Myers chciał szlachtować swoje ofiary zgodnie z dramaturgią "The Signal", prawdopodobnie zamiast kuchennego noża musiałby używać melorecytacji młodopolskiej poezji. Poza zdecydowanie agresywniejszym, niemalże tanecznym "Spectre" w połowie albumu, wszystkie utwory wyciszają, często dobitnie obrazując nadane im tytuły (zwłaszcza senne "Childhood Dream" i "Command 64" doskonale oddające nastrój gier z Commodore 64 w wersji wzmocnionej współczesnym bitem). Najbardziej zaskakująca jest jednak kompozycja wieńcząca wydawnictwo - dwunastominutowe "13480000 Miles", które niemalże ociera się o neoklasyczne brzmienia charakterystyczne dla wydawnictwa Denovali. W tej odsłonie Golczewski bynajmniej nie kojarzy się z festiwalami niezależnego kina grozy, bardziej z festiwalami typu Dni Muzyki Nowej.

 

Golczewskiego od większości projektów nurtu retro-elektronicznego odróżnia autentyczna umiejętność komponowania. Nie jest jedynie fanem wywołującym duchy przeszłości, zamiast tego posługuje się językiem, który musi kojarzyć się z estetyką lat 80., ale tworzy za jego pomocą nową jakość. Żeby to lepiej zobrazować, powiedzmy, że John Carpenter to Georg Philipp Telemann, a Golczewski to Max Richter - za każdym razem szuka nowych rozwiązań, a zarazem pozostaje wierny swojemu unikalnemu stylowi.


Death Waltz Originals/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce