Duet za cel obrał twórczość Johna Lee Hookera, słynnego bluesmana, jednakże w ich przypadku nie ma mowy o bezmyślnym kopiowaniu. Zapewne ortodoksyjni fani bluesa uznają ich interpretacje za szarganie legendy, ale ci o bardziej otwartych głowach muszą posłuchać tej płyty.
Już sam fakt, że płyta została nagrana w niezwykle krótkim czasie świadczy o niesamowitym napięciu, jakie wytworzyło się podczas jej rejestracji. Wystarczyły cały dzień i cała noc, aby ta muzyka zmaterializowała się w dosadnej, mocnej pigule. Zamiast pogrywania gdzieś na amerykańskim zadupiu, dostaliśmy gorące nieprzerwane sesje wprost z berlińskiego studia Borisa Wilsdorfa (Einstürzende Neubauten). Blues Hookera zinterpretowany przez Race'a i Russo został obdarty z tej charakterystycznej surowości. To już nie tyleż smętne granie dla klubowych pijaków, co łamiąca niepisane reguły podróż w nieznane.
Brzmienie gitary Race'a, lokuje się na psychodelicznym froncie. Jest przestrzenne, jakby kreśliło wizję jakiegoś niezwykle rozległego pejzażu. Pośród nocnych ciemności, gdzieś na rozdrożu stoi mały motel, a w nim owa knajpka w której zdają się przygrywać obaj artyści. Russo wspomógł Hugo Race'a, grając na harmonijce i obsługując elektronikę. To wszystko razem złożyło się na niezwykły, wręcz odrealniony wymiar całości. Ambientalne tła, psychodeliczne wtręty pojawiające się niespodziewanie hałaśliwe rozjazdy. Nawet brzmienie harmonijki na której gra Michelangelo Russo jest mocno rozmyte, jakby dobiegało gdzieś z oddali. Jedynie brudny, nieco zdarty głos Hugo Race'a zdradza czysto bluesowe inklinacje. To podejście na miarę XXI wieku, gdzie w postmodernistycznej aurze wieloznaczności rozmywają się sztywne granice gatunku.
Mimo owej eksperymentalnej wolty, zarówno Race i Russo zachowali wiele szacunku dla oryginałów. To nadal muzyka, która kojarzy się z barową atmosferą jakiejś samotnej knajpy gdzieś na bezdrożach wielkiej Ameryki, jednakże jej wyizolowana konstrukcja w tym przypadku jawi raptem majakiem pośród nieodgadnionej i ciemnej przestrzeni otoczenia. Album "John Lee Hooker's World Today" to cudowanie uchwycone subtelne emocje, w których czarna muzyka zyskuje zupełnie inny koloryt brzmieniowy. Skąpana w wielogatunkowym tyglu, który przecież mało komu kojarzy się z prostym, surowym bluesem. Mimo tego powstała płyta absolutnie unikalna i niezwykła. Psychodeliczne wtręty nadały jej specyficznej oniryczności, ambientalne tła i elektronika powietrza i przestrzeni. Jedynie zdarty głos Race'a przypomina o jej korzeniach.
Ortodoksi zapewne wymiękną i nie strawią tego, ale reszta musi nastawić uszu. Hugo Race i Michelnagelo Russo wkroczyli na zupełnie nowy teren i wygrali, nagrywając jeden z najwspanialszych albumów 2017 roku. Płyta wybitna.
Gusstaff Records/2017