Obraz artykułu Rapoon - "Rhiz"

Rapoon - "Rhiz"

70%

Trwa festiwal wznowień starszych albumów Rapoon. Działający pod tą nazwą Robin Storey to żywa legenda eksperymentalnej elektroniki. Zaczynał w osławionej formacji Zoviet France, która okazała się jedną z najciekawszych formacji poprzemysłowych neoprymitywistów wyrosłych na gruncie fascynacji kulturą industrialną. Po opuszczeniu grupy Storey zaczął działać jako Rapoon.

Blisko setka wydanych płyt robi wrażenie, jednakże nawet w takiej powodzi albumów nie brakuje zaskoczeń. Album "Rhiz" miał premierę 13 października 2002 roku, ukazując się nakładem Klanggalerie. Zoharum nieco zmodyfikowało oryginalną okładkę, jednak użyto zdjęć z pierwotnego wydania. Na potrzeby nowej edycji dodano inne fotografie pochodzące z tej samej sesji, jak też na nowo zremasterowano ścieżkę dźwiękową. To płyta tyleż niezwykła, bo dosyć mocno odstająca od rdzenia estetyki jaką uprawia Robin Storey. O ile lwia część jego dokonań to ambientalna elektronika dociążona etnicznymi samplami wprost z rubieży cywilizacji, tu mamy głęboką fascynację rytmem.

 

Faktem jest, iż scena techno na nowo zdefiniowała muzyczny trans, ukazując jego bogactwo we wszelakich odmianach. Trance, house, minimal, połamane struktury drum’n’bass, by wymienić tylko te z brzegu. To dawało ogromne pole do popisu zarówno dla twórców jak i DJów, którzy zaczęli pełnić rolę technicznych szamanów. Mimo że "Rhiz" nafaszerowane jest rytmem, trudno uznać je za pozycje ewidentnie taneczną. Rapoon bynajmniej nie rezygnuje tu z elementów, które przez lata stały się naturalnymi składnikami jego muzycznego świata. Nie brak dronowych pomruków, ambinentalnych odcieni i co ciekawe, rozmytych w tle wokalnych sampli. Jednakże pełnią one rolę osobliwego tła. Na pierwszym planie mamy bowiem rytmiczny żywioł, lecz dosyć daleki od jednostajnego, klubowego dudnienia.

 

Wytłumione echa acid house'u, gładko przenikają się z nieco skwierczącymi, powyginanymi bitami którym całkiem blisko do tego, co na swoich płytach prezentowała osławiona załoga z wytwórni Warp. Zdaje się, że Storey dosyć wnikliwie obserwował to, co prezentowali tacy wykonawcy, jak Autechre, Aphex Twin czy B12. Wszak to właśnie w stosunku do nich ukuto termin "Intelligence Dance Music" (IDM). Na początku lat 90. owe "inteligentne techno" stanowiło pewien rodzaj kontry wobec monotonnej klubowej łupanki. Rapoon tym samym udanie zaadaptował "techniczne składniki" niejako na własną modłę, niemniej Storey starał się też nadać tej rytmicznej estetyce własne piętno. Pozornie suche rytmiczne wyładowania wzbogacił dosyć intrygującymi elementami charakterystycznymi dla własnej twórczości.

 

Mimo tych nieśmiałych umizgów do własnej schedy, próżno na "Rhiz" szukać etnicznych brzmień, jakimi Storey niejednokrotnie nasycał swoją muzykę. Wszystko tu zostało sprowadzone do rytmicznego mianownika. Na szczęście unikając monotonnej transowości, Storey'owi udało się uchronić ów materiał przed nieuniknionymi w tym przypadku momentami nudy. Rytmiczne skwierczenia szczelnie wypełniają cały album, nie pozostawiając "pustych pól". Ich klubowa przydatność - w tym wypadku dyskusyjna - działa jedynie na korzyść tych wielobarwnych fuzji skupionych wokół rytmicznej maszynerii. Storey tym samym objawił się nie jako ambientowy mistyk, lecz szalony inżynier nowoczesnego laboratorium, a tym samym album "Rhiz" wydaje się nad wyraz udaną i ciekawą odskocznią od "głównego nurtu", w jakim tworzy Rapoon.


Zoharum/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce