Obraz artykułu Expo '70 - "Live In The Pit - KFJC 89.7 FM"

Expo '70 - "Live In The Pit - KFJC 89.7 FM"

100%

Amerykanie z formacji Expo '70 to bodajże najgorliwsi kontynuatorzy psychodelicznej ścieżki, a stojący na jej czele Justin Wright to istny szaman i mistyk. W swoich muzycznych poszukiwaniach z powodzeniem penetruje rubieże rockowej awangardy i sztuki poszukującej, sięga nie tylko w głąb, ale też bacznie obserwuje to co dzieje się wokół.

Expo '70 wydaje się być formacją, w której kumulują się węzłowe dokonania wszelakich muzycznych outsiderów. Statyczne przestrzenie à la Brian Eno, kwaśne odjazdy w duchu wczesnego Pink Floyd, krautrockowy nerw bliski temu, co wyprawiała formacja Ash Ra Tempel. Na dokładkę mamy też i sekwencyjne odpryski niedalekie dokonaniom słynnej "szkoły berlińskiej" w stylu Tangerine Dream. Na finał Wright dostraja to wszystko przenikliwymi drone'ami, dźwiękami o niezwykle niskich częstotliwościach mających właściwości psychoaktywne.

 

Wraz z takową tkanką brzmieniową niezwykłe są także ich występy, podczas których lider siada po turecku wprost przed ścianą wzmacniaczy. To pozwala mu na dogłębną transmisję dźwięków wprost do publiczności. Swoją drogą przypominało to koncerty hipisowskiej grupy/komuny The Grateful Dead., wszak ich album "Live Dead" - będący zapisem ich kwaśnego tripu, jaki odbył się w San Francisco w 1969 roku - to jedno z arcydzieł acid rocka. Wówczas pod wpływem LSD była zarówno grupa, jak i zgromadzana tłumnie publiczność. Rodzima Zoharum wydała już trzy albumy Expo '70, który to nieoczekiwanie stał się jednym z jej motorów.

 

Podwójny album "Live In The Pit - KFJC 89.7 FM" to zapis dwóch sesji, jakie odbyły się w kalifornijskim radiu KJFC. Na pierwszym dysku mamy nagranie z 20 sierpnia 2008 roku, drugi zaś zawiera set z 6 listopada 2010 roku. Obydwa trwają niemal godzinę, każdy trzeba chłonąć w całości, co w obecnych czasach może być niemałym wyczynem. Dominuje tu istny minimalizm, ale to on nadaje swoistego pędu tej muzyce. Gitarowe pajęczyny kreowane przez Wrighta z lekka zaczynają się rozjeżdżać, przechodzą od medytacyjnych, niemal ambientowych wstęg, aż po hałaśliwe tripy, gdzie gitara wystrzeliwuje w kosmos. Z rzadka pojawiający się rytmiczny puls automatów perkusyjnych nieco mocniej rozkręca te nagania, w tłach kołyszą się elektroniczne pulsacje, które nieco dryfują ku popularnej w Niemczech w latach 70. estetyce "kosmische musik".

 

A teraz wyobraźcie sobie jeszcze dziki w swych improwizacjach Tangerine Dream z okresu takich płyt, jak "Alpha Centauri" czy "Atem", garść awangardowo-psychodelicznych eksperymentów bliskich szaleństwom z albumu "Ummagamma" Pink Floyd, szczyptę berlińskiej elektroniki i statyczne tła z najbardziej kanonicznych dzieł Briana Eno. No i rzecz jasna nisko dudniące drone'y. Blisko dwugodzinna psychodeliczna uczta, która bezwzględnie wgniata w fotel i pozwala katapultować się do innej rzeczywistości.


Zoharum/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce