Słuchanie elektronicznego popu jest w Polsce obciążone szczególnie niechlubną tradycją. Oczywiście brytyjski synth pop był w naszym kraju stosunkowo popularny w latach 80., mieliśmy całkiem dobry synth pop rodzimy, ale nie można przecież porównywać masowego wpływu na gust muzyczny w Polsce italo disco i Modern Talking z popularnością Aya RL (tak, tak - z wokalistą Pawłem Kukizem!) czy nawet Depeche Mode. Do tego dołożyło się disco polo, więc prostych piosenek z elektronicznym akompaniamentem niełatwo słuchać nad Wisłą bez wyrzutów sumienia. Sylvan Esso jednak gra elektroniczny pop, który jest zarazem inteligentny, rozrywkowy i nie pozbawiony drugiego dna.
Sylvan Esso, czyli wokalistka Amelia Meath i producent Nick Sanborn to muzycy z przeszłością, co warto odnotować. Oboje mają przeszłość folkową. Amelia śpiewała w trio wokalnym Mountain Man, a Nick był basistą freak folkowego Megafaun, czyli pierwszego znaczącego zespołu, w którym udzielał się Justin Vernon, szerzej znany jako Bon Iver. Sanborn nie ograniczał się zresztą do folku, jako Made of Oak tworzył gęstą od bitów muzykę elektroniczną. Amelia i Nick spotkali się i zaczęli bawić w elektroniczny pop, a początkowo nie mieli intencji stworzenia stałego zespołu. Piosenki, które zaczęli tworzyć, okazały się jednak na tyle dobre, że w 2013 roku wydali pod nazwą Sylvan Esso album bez tytułu. Bez większego trudu zdobyli kontrakt płytowy, a "Sylvan Esso" przyniósł kilka względnie popularnych singli (między innymi innymi "Coffee", jedyną na tej płycie piosenkę nie napisaną przez nich), sprzedał się w kilkudziesięciu tysiącach kopii, zdobył bardzo przychylną prasę i zbliżył parę muzyków do siebie (patrz: okładka!). Tytuł "What Now"dla drugiego krążka jest więc całkiem na miejscu.
Najwięcej o nowej sytuacji pomiędzy tym dwojgiem mówi piosenka "Die Young", w której Amelia do zabójczo chwytliwej melodii śpiewa: Miałam zamiar umrzeć młodo, ale muszę poczekać na ciebie. Taki typ humoru przewija się w kilku innych kompozycjach, między innymi w wydanym już w ubiegłym roku singlu "Radio", którego słowa są zgryźliwym przepisem na radiowy przebój. Takich potencjalnych przebojów jest więcej - "Sound", "Rewind", "Slack Jaw" to wzorcowe przykłady tego, jak w prosty sposób przekazać całkiem skomplikowane emocje. Podkłady, jakie tworzy Sanborn, przeważnie przekraczają stopniem złożoności telefonicznych dzwonków polifonicznych, jednak za żadne skarby nie da się o nich powiedzieć, że są banalne lub głupie, w każdym znajdzie się jakiś wywrotowy pomysł. Majstersztykiem od wszystkich stron - kompozycji, produkcji i interpretacji - jest "Kick Jump Twist" z porywającym refrenem i zdumiewającym zupełnie bitem.
Jest prosto? Jest. Jest komunikatywnie? Jest. Ale oderwać się nie można. Pop znakomitej jakości.
Loma Vista/2017