Stołeczny Last Penance prezentuje własną wizję metalcore'u i poza typowymi dla gatunku zagrywkami, wplata w swoje brzmienie wiele rozwiązań przełamujących schematy. Warszawiacy są wyjątkowo charakterystyczni i nie oglądają się na innych, ale obok świetnych rozwiązań, zdarzają się takie, które ściągają "Heathens" o poziom niżej.
Najmocniejszą stroną albumu okazuje się jego spójność. Nad całym wydawnictwem unosi się ponura atmosfera. Poza muzyką, rozlewa się także na warstwę tekstową i graficzną. "Heathens" przytłacza, ale robi to ze smakiem - ciężki nastrój zdaje się bardzo naturalny i nie jest uzyskiwany za pomocą tanich sztuczek. Zespół nie bawi się w ponure klawisze albo sample sugerujące odbiorcom, że ma być "mrocznie". Jego twórczość oddaje ten klimat organicznie i (prawie) każdy element tej muzycznej układanki zdaje się być mu podporządkowany.
Liczne bardziej metalowe rozwiązania, niskie strojenie i brzmienie potęgujące poczucie beznadziei sprawiają, że materiał ma dużą siłę wyrazu. Do tego całość jest zagrana wyjątkowo sprawnie - nie ulega wątpliwości, że muzycy Last Penance umieją obchodzić się ze swoimi instrumentami - ale zamiast przesadnie eksponować warsztat, z umiarem używają swoich atutów tak, by wycisnąć z nich jak najwięcej. W kompozycjach słychać w dodatku, że nic nie jest przypadkowe. "Heathens" to album równie spójny, co przemyślany, a z drugiej strony nieprzewidywalny. Może nie każda zagrywka stoi na najwyższym poziomie, ale zdecydowana większość z nich okazuje się wartością dodatnią.
Bardzo dobrze wypadają również agresywne wokale (stanowiące dziewięćdziesiąt procent albumu). Dostajemy pełne spektrum ekstremalnych technik - od wysokich screamów po niskie quasi-growle. Wszystko wykonane na piątkę z plusem i zarówno zwiększa poziom ciężaru płyty, jak i potęguje ładunek jej ponurości. Krzyki zostały też świetnie osadzone w produkcji, dzięki czemu nie są niepotrzebnie schowane, ale też nie dominują nad warstwą instrumentalną.
Niestety jest w tej beczce miodu również łyżka dziegciu. Momentami pojawia się sporo tego, co znaczną część fanów ciężkiej muzyki (włącznie ze mną) odrzuciło od metalcore'u - Last Penance nie ucieka od melodyjnych partii, okraszonych czystszymi wokalami, które sprawiają, że na kilka sekund rozwiewa się nastrój beznadziei, a jego miejsce wypełnia lukier. Na szczęście tego typu momentów nie ma aż tak wielu (w dodatku im dalej, tym występują rzadziej). Zwłaszcza że w swoim cięższym obliczu Warszawski zespół prezentuje się niemalże wzorowo. Na pewno jest to świadoma decyzja muzyków, wpisana w gatunkową konwencję, ale w moim odczuciu to największa (jeśli nie jedyną) wada tego materiału.
Last Penance prezentuje świeże spojrzenie na gatunek, który lata świetności ma już za sobą. Tworzy muzykę spójną, świadomą i nie boi się dorzucić do znanej talii paru własnych kart. Nie ulega też wątpliwości, że mamy do czynienia z doświadczonymi muzykami, którzy znają swoje atuty i wiedzą, do czego dążą, a świetna, bardzo ciężka produkcja to kolejna zaleta "Heathens". Nie jest to album idealny, ale nieliczne nie do końca trafione melodyjne momenty nie są w stanie zepsuć pozytywnego odbioru całości.
Arcadian Industry/2024