Obraz artykułu Lucy Kruger & the Lost Boys - "A Human Home"

Lucy Kruger & the Lost Boys - "A Human Home"

75%

Pandemia Covid-19 wydaje się zamkniętym rozdziałem najnowszej historii ludzkości, mimo że wybuchła zaledwie pięć lat temu. To dość osobliwe, że wciąż przypominają o niej głównie powstałe wówczas albumy - efekty wzmożonej twórczej aktywności, pokłosie nagłego nadmiaru wolnego czasu. Wśród twórców, którzy wykorzystali ten okres wyjątkowo intensywnie jest songwriterka Lucy Kruger. Choć debiutowała jeszcze przed feralnym rokiem 2020, ma dziś na koncie niemal wyłącznie "płyty pandemiczne". Kolejną jest tegoroczna "A Human Home".

Punktem zwrotnym w jej karierze była przeprowadzka z Kapsztadu w RPA do Berlina w 2019 roku. Powód? Brak sprzyjającej infrastruktury kulturalnej oraz trudności w organizowaniu tras koncertowych po Europie i całym zachodnim świecie.

 

Ofiarą tych ograniczeń padł zresztą pierwszy z ważniejszych projektów Kruger - uprawiający gotycką wariację na temat psychodelii duet Medicine Boy, który rozpadł się w obliczu międzykontynentalnego przekwaterowania. Z nowymi muzykami, poznanymi już w stolicy Niemiec, songwriterka postanowiła reaktywować szyld The Lost Boys, którego użyła dotąd dwukrotnie - na potrzeby EP-ki "Lucy Kruger & the Lost Boys" z 2014 roku i albumu "Summer's Not That Simple" z 2017 roku, czyli jej pierwszych artystycznych wypowiedzi jako pełnoprawnej liderki.

 

Poczucie wyalienowania, które Kruger zdążyła wyrazić jeszcze w tym samym roku na "Sleeping Tapes for Some Girls" szybko przestało mieć źródło wyłącznie w nagłej reorganizacji życia w nowym środowisku. Bardziej dojmująca okazała się spowodowana lockdownem izolacja we własnym mieszkaniu, bezterminowa konieczność trwania w samotności. Osobiste obsesje, które zaczęły wyłaniać się śmielej w tych okolicznościach, stały się motorem napędowym jej nowej twórczości, skutkując kolejnymi albumami składającymi się na cykl "Tapes Trilogy" - "Transit Tapes (For Women Who Move Furniture Around)" i "Teen Tapes (For Performing Your Own Stunts)". Nawet część materiału na znacznie cięższy i ostrzejszy "Heaving" z ubiegłego roku powstała w trakcie pandemii. Ze wszystkich tych płyt płynęło wołanie o obecność - tę duchową, jak również fizyczną, w jej najbardziej erotycznym wymiarze. Były jak kolejne zapiski z pamiętnika introwertyczki złożonego głównie z obaw, nieśmiałych pragnień, najintymniejszych mgnień oka i całej palety przepięknych niezręczności.

 

Mamy rok 2024, a Lucy Kruger dzieli się kolejną porcją rozpaczy z czasu izolacji. Na "A Human Home" daje głos najmroczniejszym myślom, jakie ją wówczas nawiedzały. Zresztą nie tylko ją - album wyraża właściwie szersze, wspólnotowe doświadczenie, kompilując także przeżycia jej bliskich, których liderka The Lost Boys prosiła o dzielenie się traumą samotności. By zawrzeć w swoich kompozycjach cały ten mrok, Kruger zdecydowała się pozostawić materiał w wersji niemalże szkicowej, stawiając na surowość brzmienia w stylu lo-fi, ingerując zaledwie w kilka utworów pojedynczymi partiami dogranymi przez członków swojego zespołu, głównie nerwowymi ozdobnikami altówki Jean-Louise Parker.

Wizja izolacji na "A Human Home" pełna jest paradoksów. W "The Whale Song" Kruger śpiewa z przerażeniem: I asked the whale to spit me out / She said - darling, I never closed my mouth, porównując się między wierszami do Jonasza uwięzionego we wnętrzu wieloryba. Mieszkanie - choć nie jest zamknięte na amen, teoretycznie można je opuścić w każdej chwili - staje się w obliczu zewnętrznego zagrożenia nieuchronnym, absurdalnym więzieniem. Cała jego przestrzeń wydaje się stale zmieniać rozmiary - w przejrzystym, dreampopowym "Rooms" jest pełna pogłosów i niemal bezbrzeżna, natomiast w "A Drill" radykalnie się zawęża. Wokalistka spowiada się tu ze swoich dziwactw i lęków niskim, przejętym szeptem niemal wprost do ucha słuchacza. Jej głos jest tak blisko, że można wręcz poczuć na sobie każdy oddech. To już poziom intymności porównywalny z kryzysowym telefonem otrzymanym niespodziewanie od przyjaciela w środku nocy, skuteczna iluzja fizycznej bliskości.

 

Mimo wielkiego talentu songwriterskiego Kruger, melodie i tradycyjne piosenkowe struktury są na tej płycie zupełnie drugorzędne. Liczy się przede wszystkim oddanie atmosfery stłamszenia, raczkującej paranoi, ostatecznego zamknięcia się w swojej głowie i bezwładnego pogrążenia się w toni własnej pościeli. Dzięki kwadratowym rytmom automatów perkusyjnych, głuchym basowym pulsacjom i zniekształconym syntezatorowym tłom, album meandruje niepewnie między wrażeniem sennego odrealnienia a okazjonalnym kontaktem z rzeczywistością. Wszelka łagodność, jak sypialniana psychodelia z "A Pocket Full of Night", musi ostatecznie zostać przełamana, porysowana, oszpecona jakimś zgrzytem czy industrialnym chrobotem, co przywodzi na myśl solową twórczość Rowlanda S. Howarda.

Lucy Kruger nigdy dotąd nie stworzyła równie osobistej, konfesyjnej i trudnej emocjonalnie płyty. Mimo wszystko nie sposób nie odnieść wrażenia, że berlińska artystka jest dużo sprawniejszą songwriterką niż eksperymentatorką. Cały wątek pandemiczny jej twórczości domagał się puenty, którą "A Human Home" zdaje się bardzo dosadnie stawiać. Proces artystycznej terapii wygląda na zakończony, można więc, cytując młodego Świetlickiego, odetchnąć / można wetchnąć resztki swojego ciepła / w resztki ciepła świata.


Unique Records/2024




Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce