Obraz artykułu Brutus - "Burst"

Brutus - "Burst"

92%

Charakterystyczna nazwa to podstawa. Nie musi to być zaraz Seagulls Insane and Swans Deceased Mining Out the Void (zespół Havoka z Blindead i Nihila z Morowe), ale Brutus? "To dobre imię dla psa, a nie dla kapeli rockowej" - tak pomyślałem, lecz po przesłuchaniu "Burst" to ja muszę zaszczekać, a raczej odczekać te słowa, bo Belgowie okazali się jednym z najciekawszych odkryć 2017 roku.

Jak przystało na power trio z krwi i kości, Brutus nie bierze jeńców. To nie jest ukłucie sztylecika w plecy, to kopniak prosto w twarz, ale tak wymierzony, żebyście wstali i poprosili o jeszcze. Najlepszy przykład to singlowe "All Along", gdzie spod grubej warstwy hardcore punkowego, garażowego grania przebija się niemalże indie rockowy talent do zgrabnych refrenów. Wrażenie jest jeszcze większe, gdy ogląda się materiał koncertowy z Red Bull Studios w Paryżu. Nie chcę niczego ujmować panom z gitarami, ale nie da się ukryć, że są tylko tłem dla zdzierającej gardło, zarzynającej zestaw perkusyjny i kradnącej cały "spektakl" Stefanie Mannaerts.

 

Mannaerts ma jeszcze jedną właściwość, która przydaje jej zespołowi wyjątkowości - w każdy jeden wykrzyczany wers wkłada tyle emocji, że skóra zmienia fakturę, a mięśnie przywłosowe trwają w skurczu przez całe czterdzieści minut. W "Bird" (które można potraktować jako bardzo zadziorną balladę) jej głos momentami łamie się, jest brudny i rozpaczliwy, jakby za chwilę świat miał się skończyć i jedyne, co pozostało to odśpiewać mu elegię; z kolei w "Child" śpiewa przejrzyściej, w niemal popowy sposób, co w połączeniu z agresywnymi, nieregularnymi bitami przypomina dokonania Rolo Tomassi albo Oathbreaker.

 

W pierwotnym założeniu Brutus był cover bandem Refused, ale grając tak połamaną muzykę, trudno nie ulec pokusie urzeczywistnienia własnych fantazji. Inspiracja jest wyraźna, a wzbogacają ją naleciałości z shoegaze'u, post-rocka, black metalu, a w riffie z "March" można nawet doszukiwać się echa System of a Down, zresztą linie melodyjne niemal za każdym razem są wyraźnie wyeksponowane. Nie jest to może zestawienie, jakiego wcześniej byśmy nie słyszeli, ale na pewno jest to świeże podejście do tematu, któremu bardzo trudno nie ulec.

 

"Burst" ukazało się nakładem maleńkiej wytwórni Hassle Records, która w katalogu właściwie nie ma zespołu bardziej znanego od Brutus. Materiał jest jednak na tyle silny, że zainteresowało się nim Sargent House, czyli dom Chelsea Wolfe, Russian Circles czy Boris. Dzięki temu od czerwca debiut Belgów będzie można kupić w Stanach oraz w większości krajów Europy. Sukces zdecydowanie zasłużony.


Hassle Records/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce