Zachodniopomorskie trio zdecydowało się na całkowite odrzucenie utartych ścieżek i podążanie własną drogą. "Na pograniczu usidlenia" stoi przede wszystkim bardzo przemyślanymi kompozycjami i odrzuceniem oczekiwań, jakie można mieć względem gatunku.
Czernina nie boi się wrzucić jazzową rytmikę, postrockową głębię, blackmetalową agresję czy noise'owy brud i nie przestaje zaskakiwać i wciągać. Zespół konsekwentnie zagrywa kartami z najróżniejszych talii, ale ani na moment nie przestaje tracić spójności i polotu, co w dużym stopniu jest zasługą umiejętności poszczególnych muzyków. Nienaganny warsztat techniczny to jeden z elementów, bez których stworzenie tych siedmiu (sześciu, nie licząc intro) kompozycji byłoby po prostu niemożliwe.
Jeszcze bardziej imponujące jest to, że mimo dużego eklektyzmu utworów, atmosfera wydawnictwa nie zmienia się i nieustannie atakuje słuchacza nastrojem melancholii oraz tłumionego gniewu. Emocje są przy tym jednoznacznie szczere, dzięki czemu całość brzmi naturalnie i nawet pewne niedociągnięcia produkcyjne nie psują efektu.
"Na pograniczu usidlenia" zdecydowanie nie jest materiałem dla wszystkich. Przytłaczająca atmosfera oraz złożona i nieoczywista muzyka sprawiają, że jest to album wymagający. Czernina zdaje się wręcz domagać od słuchaczy poświęcenia jej całej uwagi i podejścia do tych nagrań z otwartą głową. Trio rewanżuje się za skupienie, ale to zdecydowanie nie jest łatwa, przyjemna i relaksacyjna muzyka. Chociaż całość trwa pół godziny, raczej nie będzie zapętlana, a zarazem każde kolejne przesłuchanie pozwala odkryć coraz więcej smaczków. W rezultacie zamiast oswajać się, słuchacz będzie raczej zagłębiał się w te utwory.
To dźwiękowe szaleństwo niewątpliwie stanie ością w gardle gatunkowych purystów. Szczecinianie nie tyle zdają się pokazywać odmienne pole do rozwoju black metalu, co tworzą coś nowatorskiego, luźno związanego z tą dominującą od lat odmianą ekstremy. Takie podejście zmusza odbiorców do holistycznego odbioru materiału, bez wyraźnych punktów odniesienia - z jednej strony Czernina dzięki temu rozkwita, z drugiej zespół będzie musiał włożyć wiele pracy w wyraźniejsze zaznaczenie obecności na rodzimej scenie. Tym bardziej można więc podziwiać tak bezkompromisowe podejście.
"Na pograniczu usidlenia" to trudny, zaskakujący album, który do blackmetalowego fundamentu potrafi dodać zarówno elementy jazzu, jak i naleciałości z Converge czy Neurosis. Czernina zdaje się całkowicie odrzucać oczekiwania i po prostu robi swoje, nie oglądając się na komfort odbiorcy. Dzięki temu powstał materiał o wysokich walorach artystycznych, nieoczywisty i wymagający, a jednocześnie zespół w końcu (wbrew tytułowi) rozwinął skrzydła i wzniósł swoją twórczość na znacznie wyższy poziom. Niewykluczone, że ta eksperymentalna podróż stanie się utrudnieniem w dalszym rozwoju, bo tak bardzo wymagający materiał może utrudnić zdobycie nowych słuchaczy, a w dodatku wzbicie się na równie wysoki poziom nie będzie łatwe do powtórzenia. Jedno jest jednak pewne - "Na pograniczu usidlenia" to dowód na to, że Czernina nie boi się wyzwań.
Til We DIY Records/2024