Bazę stylistyczną kolektywu Wolskiego (skądinąd Polaka z pochodzenia, dziwi więc zupełna nieznajomość tego zespołu w Polsce) stanowi skrzyżowanie krautrocka z raczej melodyjnym niż agresywnym post-punkiem, której rdzeniem jest leniwa, dość statyczna i potraktowana licznymi overdubami rytmika perkusisty Chrisa Stephensona. To wszystko na "The Map and the Territory" znajdziemy, tak jak znajdziemy tu ascetyczny, wiecznie monotonny głos lidera wraz z jego impresjonistycznymi, enigmatycznymi tekstami.
Sam Wolski przyznał, że to najmniej ambitne dzieło jego zespołu, ale stara się szukać w tym pozytywów. Z pewnością tutaj są, bo trudno odmówić albumowi pewnej świeżości. Z tych krautrockowo-postpunkowych fundamentów z domieszką dream-popowych i syntezatorowych inspiracji EXEK postanowił skleić autorską wariację na temat lounge music na miarę naszych czasów. Efekt jest całkiem atrakcyjny w odbiorze, ale we znaki daje się powtarzalność koncepcji i przyhamowana nieco kreatywna atmosfera stojąca w kontraście do dotychczasowego dorobku grupy.
Takie piosenki jak żwawe "Welcome to My Alibi", klawiszowe "It's Just a Flesh Wound, Darling" czy nawiązująca do Joy Division "The Glow of Good Will" są wyjątkowo przystępne i mogłyby zostać przyjaźnie potraktowane nawet przez bardziej mainstreamowe rozgłośnie. Napędzają je proste motorykowe rytmy i ciepłe klawisze, ale szczególnie ciekawa wydaje się dźwiękowa zawiesina, w której te oszczędne struktury są zanurzone. Gitary brzmią bardzo syntetycznie, syntezatorowo i wraz z licznymi samplami oraz resztą instrumentów, tworzą lekko stłumiony, jakby miejski zgiełk, który dociera do przechodnia spacerującego po ulicach Melbourne (z którego pochodzi EXEK) przez słuchawki.
Klimat przestrzennego, trochę wyludnionego miasta, najsilniej projektowany jest w subtelnej miniaturce "Warszawa Centralna" i prawdopodobnie najlepszym na płycie "French Alps Insurance Group" z mechanicznym, "kolejowym" rytmem, zawodzącą trąbką i odpływającymi w tle metalicznymi sygnałami. Składa się to wszystko na ledwie nieco ponad półgodzinną miejską przechadzkę, obfitującą w refleksje dotyczące przesadnego konsumpcjonizmu, praw człowieka i, delikatnie mówiąc, niewesołej sytuacji szeroko pojętej klasy robotniczej. Gorzka konstatacja przychodzi w zamykającym album "The Glow of Good Will", w którym Wolski - dający wyjątkowo jak na siebie emocjonalny występ wokalny - próbuje rozprawić się z ideą przypieczętowującego wszystko losu, od którego nie da się uciec. Myśli te jednak, tak jak warstwa instrumentalna, wydają się zasnute mgłą, a przez to niejasne i niepewne.
"The Map and the Territory" pomimo zachowawczej natury, może być dobrym wstępem do twórczości Wolskiego i spółki, bo dalej będzie już tylko lepiej, choć i tutaj zdecydowanie nie jest źle. Ten nieco zamglony, bardzo osobisty surrealizm, choć osiadł w postaci piosenkowych form i zabrakło mu odrobiny aranżacyjnego rozmachu, zyskał całkiem przekonujące kontury. Dźwiękowy obraz miasta, który udało się w tej płycie zamknąć, wydaje się jednocześnie uporządkowany i wymykający się z rąk, przestrzenny i nieśmiało hałaśliwy, ale zapętlony w bardzo wyraźnym rytmie. Nawet w oderwaniu od dotychczasowej twórczości EXEK mamy do czynienia z propozycją jedyną w swoim rodzaju. Warto się im przyglądać.
Foreign Records/2023