Ostatnie lata wskazywały na coraz odważniejsze poszerzanie pola działania i nawiedzanie głównego nurtu. Lopatin najpierw dotarł do nowych odbiorców poprzez ścieżkę dźwiękową do "Good Time" braci Safdie, aby parę lat później sięgnąć komercyjnego szczytu, współpracując z The Weeknd przy "Dawn FM". W świetle tej drogi, najnowszy projekt przynosi wiele zaskoczeń.
"Again" otwiera smyczkowa uwertura, która może wzbudzić obawę o to, czy kolejnym krokiem okaże się zwrot w stronę bardziej akademickiego, kanonicznie progresywnego podejścia. Następny utwór (tytułowy zresztą) ukazuje jednak nieco inną sytuację. Instrumentarium znane z muzyki poważnej przeplata się z syntezatorami i samplami, otwiera się seria fragmentarycznych pasaży, nieciągłych muzycznych narracji, które są poskładane z wielu różnych, odległych sobie światów. Na źródło tej metody kieruje tytuł utworu "Memories of Music" - Lopatin przyznawał w wywiadach jak istotną funkcję pełni w jego pracy właśnie pamięć. Wspomniane we wstępie albumy można zresztą widzieć właśnie jako próby przechwycenia wspomnień popkultury i użycia ich w ramach różnych estetyk, między innymi vaporwave ("Eccojams") czy plunderphonics ("Replica"). Warto więc spojrzeć na "Again" jako na serię przypomnień - skrawków, silnych wrażeń, które nawiedzają pamięć, ale nie są ustabilizowane.
Kolejne utwory charakteryzują się zbaczaniem z obranej ścieżki, gubieniem tropu. Podążając dalej za tracklistą, odsłania się kolejny kontekst - Lopatin wprowadza gitarę, pojawia się wokal, słuchacz otrzymuje zręby piosenkowości. "World of Music kończy się ekspresyjnym solo, a chwile później następuje quasi-akustyczne (bo samplowane, przetworzone) "Krumville". To zresztą jeden z bardziej fascynujących momentów płyty, odsłania się na chwilę melancholia tkwiąca w geście zszywania różnych wrażeń. Emocjonalnie bliski temu jest utwór "The Body Trail", złożony jednak zupełnie inaczej - odsyła raczej do ciemnej atmosferycznej elektroniki, utwór zaczyna się jak hipnotyzujący glitch Andy'ego Stotta, a kończy melodiami jakby z Boards of Canada. W "Memories of Music" na niecałe pół minuty pojawia się z kolei fragment sophisti-popowy, który zaskakuje świeżością i elegancją, aby potem rozpłynąć się w gitarowych pasażach.
Tropienie tych muzycznych wspomnień mogłoby zapewne trwać bardzo długo, ale nie może umknąć jeden aspekt. Jak zauważa na łamach Pitchforka Sam Goldner, gest Lopatina ma charakter tożsamościowy. Na "Again" dostajemy nie tylko powtórzenia muzycznych wspomnień, ale powtórzenia tego, jak jawił się na przestrzeni lat sam autor. "Krumville" stanowi wyjątek na podobnej zasadzie, na jakiej wyjątkowa była współpraca Lopatina z Alexem G przy "Babylon" - zbieżność tych utworów narzuca się od pierwszych dźwięków. Są tu także fragmenty z potencjałem ilustracyjnym, jak "Gray Subviolet" czy "Ubiquity Road", które przypominają o filmowych działaniach autora.
Nie można jednak mówić o pustej prezentacji muzycznych narzędzi albo zadomowieniu się w znanych kontekstach. Okładka przedstawia stare głośniki spięte pasami bezpieczeństwa, co oddaje charakter tej płyty. Projekt "Again" jawi się raczej jako schizofreniczny, lepiący wrażenia bez nadziei na ustrukturyzowanie ich. Oneohtrix Point Never w 2023 roku korzysta z wielu estetyk, wprawiając je w ruch i ukazując w sposób migotliwy. Stąd moje podejrzenie, że widzimy autora w tranzycie. Jego nowy album można odczytać jako świadectwo twórczej dezintegracji, być może kolejnym krokiem będzie nowa, bardziej zdecydowana formalna rama.
Warp Records/2023