Max od lat próbuje podkreślić swoją obecność na scenie, ale zarówno Soulfly, jak i pozostałe jego projekty nie były w stanie zbliżyć się siłą marki do Sepultury. Czy ponowne nagranie dwóch pierwszych wydawnictw macierzystego zespołu to skok na kasę, próba przypomnienia światu o sobie i odcięcia jeszcze kilku kuponów od sławy zespołu z Belo Horizonte? Prawdopodobnie tak, ale te dwa wydawnictwa o dziwo nie okazały się wysmażonymi na szybko półproduktami.
Bracia przede wszystkim wykazali się innym podejściem niż to, które zazwyczaj spotykamy przy ponownym nagrywaniu znanych materiałów - "Morbid Visions" i "Bestial Devastations" nie zostały na siłę unowocześnione i dopasowane do obecnych trendów. Brazylijczycy postanowili w maksymalnym stopniu oddać ducha tych materiałów, jednocześnie korygując liczne (ale nie pozbawione uroku) mankamenty techniczne i poprawić produkcję w taki sposób, który nie okazałby się radykalną zmianą brzmienia.
Praca wykonana w studiu jest największą siłą tych wznowień. Utwory Sepultury odegrane po latach przez braci Cavalera wciąż mają szorstki i wulgarny charakter. Gitary są chropowate, ukręcone w sposób hołdujący starej szkole grania, wokal lekko schowany - czuć resztki piwnicznego brzmienia, ale popartego wysoką jakością realizacji nagrań. Takie podejście okazało się strzałem w dziesiątkę - fani najstarszego okresu działalności zespołu nie będą zawiedzeni, a jednocześnie "Morbid Visions" i "Bestial Devastation" mogą przyciągnąć do siebie tych, którzy odbili się od produkcji i charakteru pierwotnych nagrań. Max wyraźnie zresztą daje z siebie wszystko, żeby położyć partie wokalne w maksymalnie "sepulturowaty" sposób, a miks skutecznie przykrywa większość niedociągnięć wynikających z braków kondycyjnych.
Trochę dziwi, że do przygotowania tego typu materiałów nie zaproszono oryginalnego basisty Sepultury, Jairo Guedza. Nagranie tych wydawnictw raz jeszcze w pierwotnym składzie miałoby dodatkowy urok, ale sam Tormentor (pod takim pseudonimem występował muzyk) jest wyjątkowo aktywny scenicznie, założył zresztą projekt The Troops of Doom, który skupia się na graniu utworów z tych samym wydawnictw, które wzięli na warsztat bracia Cavalera. Brak Guedza jest dodatkowo zaskakujący, jeżeli wziąć pod uwagę to, że panowie od lat żyją ze sobą w dobrej komitywie, basista potrafił wcześniej gościnnie dołączyć na scenie do Maxa i Iggora, aby wspólnie odegrać starsze kompozycje.
Zawsze przy wydawnictwach tego typu ciśnie się na usta pytanie: Po co? Ponowne nagranie płyt Sepultury trąci potrzebą szybkiego zastrzyku finansowego, ale wykonanie na wysokim poziomie i poprawienie kilku urokliwych mankamentów nie pozwalają doszukiwać się w takiej decyzji niczego złego. "Morbid Visions" i "Bestial Devastation" pokazują przede wszystkim podejście do materiału źródłowego z dużym szacunkiem. Przy zalewie klasycznych materiałów nagrywanych ponownie, to właśnie te dwa w pewien sposób wydają się wyjątkowe - nie porywano się na karkołomne nowe aranże, unowocześnianie brzmienia czy po prostu stworzenie czegoś nowego na bazie wcześniejszych dokonań. Bracia Cavalera faktycznie postanowili zrobić jeszcze raz to samo, ale z perspektywy muzyków bogatszych o wiele doświadczeń i z większym poziomem umiejętności technicznych (zwłaszcza w przypadku Iggora). Gdyby wydano ten materiał lata temu, zamiast oryginalnych płyt, na pewno w równym stopniu uchodziłby za kultowy. W obecnej formie jest to po prostu ciekawostka, ale wykonana na zaskakująco wysokim poziomie.
Nuclear Blast/2023