Rytm w "Barley" niby prowokuje do tańca szumem uderzeń w "ciche talerze", ale wprogramowane w równych odstępach grzechotki, zautomatyzowany głos Rachel Brown, modułowe umieszczenie gitarowych riffów obok siebie i monotonne partie basu wydają się zestawione na podobnej zasadzie, na jakiej układało się muzykę z bloków w grze wideo "Music" z 1998 roku. Na pozór niewiele w tym kompozytorskiej finezji, ale nikt nigdy nie stworzył za pomocą tego prostego oprogramowania sprzed ćwierci wieku równie chwytliwego utworu, zdolnego do zachwycenia nie tylko samego autora.
Nie dałoby się tego zabiegu powtórzyć i ponownie zaskoczyć, dlatego "Out There" to zwrot w zupełnie innym kierunku - nastrój podsycany pojedynczymi akordami syntezatorowymi, łagodnym wokalem i niemal w całości napędzany uderzeniami w bębny przybiera refleksyjny ton, ale hałaśliwa gitara od czasu do czasu szczypie w ucho, by uniemożliwić wejście w trans. "Open" obiera z kolei kurs na rewiry niekiedy ambientowe, częściej noise'owe, z okazjonalnymi przebłyskami melodii, które ilekroć zapragnie się podjąć w myślach, natychmiast zostają przez duet przygaszone.
Większość narzędzi, jakimi posługuje się Water From Your Eyes można usłyszeć w tych trzech utworach, w kolejnych zmieniany jest sposób ich użycia - na przykład hałaśliwa gitara dostawiona do łagodnego i zarazem mrocznego początku utworu tytułowego, który z czasem rozwija się w fantazję o naturze muzyki rockowej snutą przez kogoś, kto niewiele miał z nią do czynienia; gęsto słane perkusyjne uderzenia w "True Life", gdzie w końcu pojawiają się fragmenty zdatne do nucenia dla osób bez dyplomu z matematyki albo powtarzające się, pulsujące dźwięki wydobywane z syntezatora w "14". Spoiwo to rockowe (sąsiadujące z popem) tło, ale sporządzony na nim obraz uderza niewinnością prac z przedszkolnych korytarzy, których autorzy i autorki nie mają jeszcze wpojonego, co wolno, a co jest zakazane.
Rachel Brown i Nate Amos chociaż wydają się kopiować "Monę Lisę" za pomocą kredek świecowych, osiągnęli w tej dziedzinie mistrzowski poziom. To, co ma wymuszać przytupywanie, skutecznie wprawia stopę w ruch; to, co ma zgrzytać zgrzyta; a to, co wydaje się pomyłką, podsyca chichoty duetu obserwującego z ukrycia, jak nie możemy się nadziwić temu, co nagrał. "Everyone's Crushed" przypomina, że muzyka może być dobrą zabawą, a do tego, że najlepsza zabawa to ta bez zasad i ograniczeń.
Matador Records/2023