Informacja o pierwszym od dwunastu lat albumie Vomitory uderzyła jak grom z jasnego nieba, tym bardziej, że w międzyczasie zespół zdążył dwukrotnie się rozpaść i reaktywować. Szwedzi zdecydowali się przy tym bez zbędnego budowania napięcia i setek zapowiedzi od razu zaprezentować jeden z premierowych utworów.
Od razu należy uznać - "All Heads Are Gonna Roll" jest powrotem spełniającym wszelkie oczekiwania, jakie można byłoby względem zespołu z Karlstad żywić. Można wręcz odnieść wrażenie, że pomiędzy najnowszym materiałem a jego poprzednikiem minęło zaledwie kilka tygodni, nie ponad dekada. Vomitory ani trochę nie trąci odgrzewanym, dwunastoletnim kotletem. Wręcz przeciwnie - pokazuje, że nawet najstarsi weterani wciąż są w stanie stworzyć materiał, który mimo że jest po prostu klasycznym death metalem, posiada w sobie ogromną dozę świeżości i autentyczności. Kluczowe jest to, że nowy album ani przez moment nie sprawia wrażenia wymuszonego, a muzycy nie zamykają się w klatce zbudowanej z zagrywek sprzed lat. Zauważalne są przede wszystkim głód grania i pasja do muzyki.
Ogromne doświadczenie zespołu jest wyraźne wyczuwalne. Szwedzi doskonale znają swoje największe atuty i wiedzą, jak je eksponować w sposób, który maksymalnie wzbogaci utwory, ale równocześnie nie pozwoli odczuć przesady. "All Heads Are Gonna Roll" jest dzięki temu pełne chwytliwych, bujających riffów umiejętnie przeplatanych rozpędzonymi kanonadami lub nieco bardziej punkowymi patentami. Potężny, głęboki wokal Erika Rundqvista mocno wysunięto na przód i poparto bardzo umiejętnym aranżem, który nie sprawia, że gardłowego ryku jest po prostu za dużo. Produkcja też doskonale umożliwia muzykom eksponowanie atutów - z jednej strony mamy do czynienia z odpowiednią dawką brudu i ciężaru, z drugiej zachowano poziom czytelności, który pozwala wyłapać najmniejsze nawet niuanse. Brzmienie materiału pozostaje bardzo naturalne, nie sprawia wrażenia rezultatu wielu godzin spędzonych przy stole realizatora próbującego wypchnąć na wierzch każdy ciekawszy patent. Wszystko to doskonale ilustruje znajdujący się mniej więcej w połowie płyty "Raped, Strangled, Sodomized, Dead" - od nienachalnej melodii przez bardziej skoczne partie po duży ładunek agresji.
Szwedzi zamiast skostnieć w okresie braku aktywności (przynajmniej pod szyldem Vomitory, bo prawie każdy z muzyków w międzyczasie udzielał się gdzie indziej), dodatkowo podnieśli jakość swojej muzyki. "All Heads Are Gonna Roll" nie tylko rozwiewa obawy, które mogły się pojawiać po ogłoszeniu albumu po latach, ale zostaje zarazem najsilniejszym punktem dyskografii Vomitory. Nie deprecjonując poprzednich dokonań zespołu - wszystkie wcześniejsze wydawnictwa trzymały bardzo wysoki poziom - po kilku odsłuchach trudno oprzeć się wrażeniu, że kwartet z Karlstad dopiero teraz osiągnął szczytową formę. Szwedzi doskonale wypośrodkowali wściekłą agresję z dużą dozą doświadczenia, a tu i ówdzie da się wychwycić echa krajan z Wolfbrigade. Efekt przekroczył wszelkie oczekiwania. To nie jest album rewolucyjny, który na nowo zdefiniuje gatunek, ale materiał na tak wysokim poziomie, że można go umieścić w ścisłej czołówce. Vomitory pokazuje, jak powinno się grać death metal na najwyższym poziomie i jak z klasą wracać po latach.
Metal Blade/2023