Nie jest to język łatwy do zdekodowania i na pewno sama produkcja dla wielu słuchaczy i słuchaczek okaże się trudniejsza do przyswojenia niż skomplikowane zasady gramatyki języka polskiego z niezliczonymi wyjątkami od każdej z nich. Słuchanie "Scaring the Hoes" przypomina zaglądanie w otwór kalejdoskopu wetkniętego na szybkoobrotowy blender - ledwo uformuje się jeden wzór, już zastępuje go kolejny.
Syntezatorowe akordy w synthwave'owym stylu, "wiewiórkowy" wokal z auto-tune'a, funkowy bas, kilka gitarowych riffów, breakbeat, soul z lat 60., celowo przesterowane niskie tony, dubowy bas, gospelowy chór, sample freejazzowe, j-popowe, sampel z "Procession of the Levites" Richarda Smallwooda, z reklamy Famicomu z 1983 roku i oczywiście firmowe dla Peggy'ego: You think you know me?, które zapożyczył z muzyki, do jakiej do ringu wchodził w końcówce ubiegłego stulecia Edge (nawiązań do wrestlingu jest zresztą znacznie więcej, chociażby do Iron Sheika, Hulka Hogana i Tony'ego Khana - twórcy All Elite Wrestling) - długo można wyliczać składniki, jakie trafiły do tygla. Ich zastosowanie nie przypomina jednak gwałtownych przeskoków z konwencji na konwencję na hyperpopową modłę, często wybrzmiewają jednocześnie, przekrzykując się i walcząc o uwagę.
Na przykład w "Jack Harlow Combo Meal" łagodna linia fortepianowa pożyczona z jazzowego standardu "I'm Old Fashioned" została sparowana ze słynnym amen break, siedmiosekundowym fragmentem perkusyjnym z utworu "Amen, Brother" The Winstons, na którym osadzono ogromną część hip-hopu lat 80. (z "Straight Outta Compton" N.W.A na czele), a później także breakbeat. Ani barwą, ani tempem, ani nastrojem kompletnie do siebie nie pasują. Przepuszczone przez odpowiedni filtr, połączone dwugłosem zyskują luźne punkty wspólne, ale zarówno w tym kawałku, jak i we wszystkich pozostałych stopień integralności jest minimalny.
Niepowiązane ze sobą elementy nawiązują dialog na mocy wyraźnie zaznaczonego wspólnego celu - chęci stworzenia czegoś nowego, co w mniejszym stopniu imponuje na poziomie artystycznym, w wyższym jako zaskakiwanie nieprzewidywalnymi decyzjami kompozycyjnymi i produkcyjnymi. Można wręcz pomyśleć, że Jpegmafia jako producent stosuje metody zapożyczone z eksperymentalnej muzyki na taśmę, bliżej mu do technik montażowych Luciano Berio niż do Big Ghosta albo Daringera, ale dysponuje przy tym wyraźnie szerszym wachlarzem możliwości realizacyjnych, dzięki czemu rezultaty odznaczają się znacznie większą siłą, bo różnorodność współgrających dźwięków - mimo oczywistych sprzeczności - bywa szokująca.
Może być też tak, że Peggy jest jak nastolatek, który dopchał się do komputera na domówce i puszcza jeden ulubiony utwór za drugim, ale tylko po kilka sekund z każdego w obawie przed wypchnięciem z uprzywilejowanego miejsca przez kolejnego youtube'owego DJ-a. Wiele osób będzie wolało spędzić taką imprezę na rozmowach w kuchni, kto jednak lubi wsłuchiwać się w chaos, zostanie przez "Scaring the Hoes" pochłonięty na wiele godzin i przy każdym powrocie do tego materiału odkryje coś nowego.
Peggy i Brown dawno temu ugruntowali swoje pozycje jako największych dziwaków współczesnego rapu, nic więc dziwnego, że dostrzegli w sobie bratnie dusze i we wspólnym repertuarze brzmią tak, jakby znali się od zawsze. Doskonale zresztą zdają sobie sprawę z funkcjonowania na marginesie hip-hopu, do czego odnoszą się w wersie z utworu tytułowego: How the fuck we supposed to make money off this shit?, ale z charakterystycznym dla siebie sarkazmem i auto-ironią, a nie gorzkim żalem do hermetycznej, zachowawczej branży muzycznej. Gdyby tylko mieli taki kaprys, mogliby by przecież bez wysiłku wypuszczać przebój za przebojem.
AWAL/2023