W dzisiejszych czasach zachowanie optymizmu i podejmowanie prób przenoszenia go na inne osoby wymaga niemałej determinacji i od zawsze wymaga też bardzo ostrożnego doboru narzędzi ekspresji. Najczarniejsza rozpacz w black metalu zawsze znajdzie kilka rezonujących z nią duszyczek, ale wystarczy odrobina radości za dużo, a nie będzie nikogo, kto zechciałby odwzajemnić uśmiech. Ekipa z Los Angeles doskonale to rozumie, więc nadaje komunikat wzywający do wzajemnego miłowania się w niecodzienny sposób.
Anaiah Lei, wokalista zespołu, nie przebiera w słowach, kiedy opisuje trudną rzeczywistość afroamerykańskiej mniejszości w Stanach Zjednoczonych, jej cierpienia i niesprawiedliwości, z jakimi mierzy się na co dzień. W "Where I'm From" wykrzykuje wersy o wielkiej białej chmurze, w której nie da się oddychać, ale również o tym, że on, jego społeczność i jej przodkowie to fundament kraju, który nawet jeżeli często okazywał im niegościnność, powstał na ich barkach. Jest więc gniew, ale jest też duma, a niekiedy nawet specyficzne poczucie humoru, na przykład w "We're More Than This", gdzie padają słowa: I’m dark and Black as they come / But a Ni**a is far from gothic.
Złość stanowi istotny składnik emocjonalnego tygla, z którego wyłoniły się teksty na "A New Tomorrow", ale nie dominujący. Równie wiele jest tutaj współczucia, dodawania otuchy, wzywania do jednoczenia się w walce na froncie codzienności. Jest także dostrzeganie ważnych i licznych zmian. Następują w zbyt wolnym tempie, na zbyt małą skalę, ale Zulu unika częstej w muzyce sprzeciwu wobec rasowej dyskryminacji hiperboli, zgodnie z którą od lat 50. ubiegłego stulecia czy nawet od XVII wieku nie zmieniło się nic. Trudno przecież wskazywać na kolejne przegrane dekady i zachęcać w ten sposób do dalszej walki, Lei woli podkreślać zwycięstwa i nakłania do poszerzenia ich skali. Jest w jego przekazie wiele miłości, czyli emocji w hardcorze na ogół albo nieobecnej, albo skrzętnie zakamuflowanej.
Odczuwanie współdziałających skrajności zawartych w słowach wymaga - zwłaszcza od osób, których pierwszym językiem nie jest angielski - skupienia i uwagi, ale ten sam zabieg uchwycony na poziomie doboru materiału dźwiękowego uderza z tak potężną siłą, że musi zawłaszczyć każdą krótką próbę opisu zawartości "A New Tomorrow". Nic nie pozostawi większego wrażenia od utrzymanego najpierw w średnim tempie, a później przybierającego niemal sludge'ową formę "Lyfe Az A Shorty Shun B So Ruff", które w tytule nawiązuje do wersu Inspectah Decka z "C.R.E.A.M." Wu-Tang Clan i kończy się minutowym samplem "To Be Young, Gifted and Black" Niny Simone. Podobny zabieg zastosowano w nawołującym do jedności wewnątrz własnej społeczności "Music to Driveby", gdzie za pomocą kompletnie odmiennych środków stylistycznych Anaiah Lei i Curtis Mayfield (zsamplowany z "We People Who Are Darker Than Blue") śpiewają o tym samym, przy czym właściwy utwór Zulu trwa trzydzieści trzy sekundy, a pozostała blisko minuta to przefiltrowany przez lo-fi brzmienie mistrz soulu z Chicago.
Zulu potrafi wprawić słuchaczy i słuchaczki w ruch nieznoszącym sprzeciwu groovem w "Where I'm From" z gościnnym udziałem Pierce'a Jordana ze Soul Glo i Obiomy Ugonna z Playytime; potrafi docisnąć powerviolence'owym "Our Day Is Now", które w końcówce zaczyna przypominać instrumentalny kawałek Crowbar; ale potrafi też wejść w łagodne, funkowo-jazzowe rejony z czytelnym rapem i przejrzystym flowem w "We're More Than This". Trudno będzie odeprzeć zarzut o chaotyczność i niespójność tych niespełna trzydziestu minut, ale identyczny można postawić "Stations of the Crass" Crass, "Rock for Light" Bad Brains albo "The Shape Of Punk To Come" Refused, a niezaprzeczalnie każde z nich odcisnęło na muzyce z hardcore-punkowych rewirów wyraźne piętno i zainspirowało kolejne pokolenia. Wróżenie, czy tytuł "A New Tomorrow" okaże się proroczy nie ma większego sensu, zwłaszcza w czasach, kiedy czas spędzany z pojedynczym albumem nieustannie skraca się za sprawą gonitwy za nowościami, na pewno natomiast pod względem estetycznym i emocjonalnym Zulu ma do powiedzenia coś całkowicie własnego, a to wystarczający argument, by zapętlać ten znakomity debiut wielokrotnie i poddać się jego aurze na dłużej.
Flatspot Records/2023