"The Good Ship Lollipop" jest materiałem wpadającym w ucho i chwytliwym w swojej bezceremonialnej piosenkowości. Najnowsze dzieło między innymi Shane'a Embury'ego i Kevina Sharpa nie ma absolutnie nic wspólnego z grindcorem (ani też z inną formą szeroko rozumianej ekstremy), to album rock'n'rollowy z zauważalnym hardrockowm zacięciem, lekko doprawiony punk rockiem. Muzyka do szusowania motocyklem po autostradzie.
Brakuje w tym jedynie lekko tandetnego zacięcia, dzięki któremu muzycy zabrzmieliby jak zespół przygrywający na zlocie fanów jednośladów. Rozwiązania, które stosuje Venomous Concept są proste, ale wykonane z maksymalnym wykorzystaniem drzemiącego w nich potencjału. "The Good Ship Lollipop" nie jest pełną zaskoczeń (aczkolwiek te też się zdarzają) jazdą bez trzymanki, to raczej konsekwentne wykonanie jasno określonej koncepcji.
Nie da się nie uszanować tego, że członkowie Venomous Concept po raz kolejny stworzyli coś kompletnie odmiennego od muzyki macierzystych projektów. Ich nowy album nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii muzyki (prawdopodobnie nie trafi nawet do rocznych podsumowań), jest za to po prostu przyjemny i sprawdzi się świetnie, kiedy będziemy potrzebować czegoś mniej wymagającego. Ciekawie zresztą obserwować, jak bardzo uniwersalni są ci czterej muzycy i nie mają problemu z przeskakiwaniem na inne poletko. Pozytywnie zaskoczył zwłaszcza Kevin Sharp - to nie pierwszy raz, kiedy krzykacz w kowbojskim kapeluszu próbuje czegoś innego, ale mimo wszystko zawsze będzie kojarzyć się z wypluwaniem płuc w Brutal Truth.
Przy całym tym ciężkim, rockowym graniu zespół przemycił jeden mniej udany utwór, niesamowicie cukierkowy i tandetny, brzmiący jak chwilowe odbicie w kierunku Killing Joke, ale wyjątkowo nieudolne. "Fractured" to koszmarek upchnięty pomiędzy znacznie lepsze utwory, stylistycznie i jakościowo zupełnie inne i potrafi skutecznie wybić z rytmu.
Największym atutem albumu jest z kolei produkcja. Wszystko brzmi jak milion dolarów. Gitary mają odpowiedni ciężar, solówki pewnie przebijają się na przód, a każde uderzenie perkusji odznacza się odpowiednią mocą. Odpowiedzialny za brzmienie albumu Simon Effemey w realizatorskim CV ma takie zespoły jak Cancer, Paradise Lost, Napalm Death czy Panterę, więc na pewno zna się na rzeczy, a sposób, w jaki wykończył materiał w studiu nasilił specyficzny klimat współczesnego amerykańskiego hard rocka.
"The Good Ship Lollipop" to przyjemna, zaskakująco radiowa muzyka i takie albumy też są potrzebne. Zdecydowanie wolę macierzyste projekty członków Venomous Concept i pewnie na dłuższą metę będę traktować to wydawnictwo w kategorii ciekawostki, ale nie jest zaledwie wymuszonym pobocznym projektem. Ten album jest po prostu... fajny.
Extrinsic Records/2023