Patriotyzm nie ma w Polsce równie pozytywnego wydźwięku, jak chociażby w Stanach Zjednoczonych. Kojarzony jest przede wszystkim ze stadionowym chuligaństwem i na pewno warto podejmować działania, które będą stać w opozycji do wiązania barw narodowych z ksenofobią czy rasizmem. Pampelunie udało się - teraz patriotyzm jest także śmieszny...
Pierwszy raz od ośmiu lat zdarzyło mi się wyłączyć scrobbler Last.fm przed wciśnięciem "play". Okładka wystarcza, żeby nabrać podejrzeń. Przykro patrzeć, jak Jerzy Kurczak - człowiek, który stworzył legendarne grafiki dla Kat, Turbo czy Acid Drinkers - sięga po wszelkie możliwe odwołania do historycznych sukcesów Polski i tworzy z nich niedorzeczny kolaż. Pozwolę sobie zacytować Kazika: Pękają oczy, oczy, oczy...
Jak pokazuje chociażby tegoroczne wydawnictwo Immolation, muzyki nie należy osądzać po okładce. W przypadku"Projektu Patryoci" okazuje się jednak, że okładka jest najmocniejszym elementem. Pampeluna ma już swoje lata, działa od niemal dekady i skutecznie podtrzymuje przy życiu martwe "ideały" nu metalu przy wsparciu juwenalio-woodstockowej publiczności. Sam nu metal nie jest może dzisiaj aż tak obciachowy, jak glam metal, ale stał się jednoznacznie negatywnym terminem, od którego odżegnał się chociażby Korn, czyli protoplaści gatunku. Na "Projekcie Patryoci" wszystko to, co wywołało falę nienawiści w kierunku fenomenu lat 90. zostało dumnie uwydatnione.
Każda jedna kompozycja (czy raczej "kompozycja") brzmi jakby jej autorem był generator do tworzenia przypadkowych nu metalowych kawałków. To, że masz charakter, nie znaczy, że jesteś z charakterem - przekonywał Winston Wolfe, jeden z bohaterów filmu "Pulp Fiction" i właśnie tego brakuje Pampelunie - charakteru. Trzynaście utworów, a brzmią jak jeden i ten sam, zbudowany na kilku powtarzanych do znudzenia patentach, okraszony koszmarną produkcją. Nic jednak nie przebije tekstów. Dzięki nim "Projekt Patryoci" stanie się albumem nieśmiertelnym. Już zawsze będzie pojawiać się na imprezach między filmikami o kotach i przerobionymi wypowiedziami Zbigniewa Stonogi.
Śmieszne jest nawet to, że zespół, którego nazwa pochodzi od miasta w północnej Hiszpanii porwał się na koncept album opowiadający o Monte Casino, Żołnierzach Wyklętych i tym podobnych. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że raper 4P ewidentnie jest na bakier z językiem polskim i popełnia takie koszmarki: Zawsze, gdy wracam do ciebie po jakimś czasie, nie ważne skąd, gdzie bym nie był i po co tym razem, na kompasie kierunek twój zawsze mi pokaże biały orzeł, dobrze wiesz przecież, znasz tĄ trasę. Kiedy jednak salwy śmiechu przycichną, trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego w 2017 roku wydano materiał z polskim, patriotycznym nu metalem? Dla kogo?
Rzadko publikujemy na Soundrive negatywne recenzje. Każdy z autorów sam wybiera interesujące go albumy, więc zazwyczaj powoduje nami radość z ich odbioru. Recenzja "Projektu Patryoci" pojawia się tutaj natomiast dlatego, ponieważ jest to koszmarek, który idealnie nadaje się na przestrogę. Apeluję do wszystkich młodych zespołów - nie idźcie tą drogą!
Universal Music/2017