Ubiegłoroczny debiut Ami Komai i Nate'a Donmoyera po element apokaliptyczny sięgał w wyraźnie obszerniejszym zakresie. Utwory skomponowane na punkową modłę, podsycone electroclashową zadziornością sąsiadowały ze skromniejszymi w środkach wyrazu, skonstruowanymi na fundamencie pojedynczych, masywnych uderzeń basu i niemal wyszeptywanych, złowieszczych wersów. "Body N. Will" miewa podobne momenty, ale jest zdecydowanie bardziej przystępnym materiałem, częściej zahaczającym o pop, a także jednoznacznie ambitniejszym i bogatszym w skrajnie odmienne inspiracje.
Z największą łatwością dałoby się podpiąć Kumo 99 pod hyperpop, bo są w jego odświeżonej estetyce elementy j-popu, rave'u i jego bardziej radiowego wydania - happy hardcore'u czy nawet jeszcze łatwiejszego do przyswojenia eurodance'u, jest nieco chiptune'u, breakbeatu, dream trance'u, znajdzie się trapowy hi-hat czy punk rock skonwertowany na syntezator. Nie ma jednak auto-tune'a ustawionego na wyciąganie nieludzko wysokich rejestrów, nie ma skrajnego przerysowania bazowych gatunków, nie ma szaleństwa wyznaczającego niemal dadaistyczne ułożenie poszczególnych elementów wewnątrz utworu. Duet tworzy znacznie bardziej zwarte kompozycje, przemyślane i choć niewątpliwie osobliwe, to jednak na równi przyswajalne dla osób zasłuchanych w 100 Gecs, Kyary Pamyu Pamyu, The Prodigy, Robercie Milesie czy Scooterze.
Komai i Donmoyer najprawdopodobniej są nerdami klawiszowych instrumentów elektronicznych z lat 80. i 90. Fairlight CMI, Oberheim OB-Xa, Yamaha DX7, Korg M1, Roland D-50 i kilka innych rolandów to część asortymentu, z którego robią obszerny użytek, na ogół nawiązując do gatunków, jakie są zostały za jego pomocą rozsławione lata temu, ale zawsze w całkowicie autorskich mariażach i pomysłach, z odrobiną mroku, dzięki któremu mogłyby wybrzmieć na afterze nie tylko Open'era, ale również Castle Party.
Z jednej strony to nostalgiczna podróż do połowy lat 90., która u każdego, kto w tamtym czasie miał do czynienia z radiem, pierwszym kasetami z hologramami czy stacją Viva wywoła lawinę skojarzeń, często trudnych do sprecyzowania, bo po wielu ówczesnych przebojach pozostały we wspomnieniach zaledwie pojedyncze hooki i refreny. Z drugiej strony nie sposób określić zawartość "Body N. Will" mianem retro-elektroniki. Bity zostały wyeksponowane zgodnie z prawidłami współczesnych metod produkcji, wokalu nie poddano wyraźnym zniekształceniom, a schemat zwrotka-refren-zwrotka choć znajduje zastosowanie, to w każdym utworze jest zaburzany, urozmaicany dodatkowymi melodiami czy odmiennymi partiami instrumentalnymi.
Jeżeli muzyka jest chwytliwa i taneczna, często odbiera się jej prawo do przejawiania ambicji kompozytorskich, ale Kumo 99 niewiele sobie robi z granicy wyznaczanej na terenie, który obejmuje w całości. Każdy z tych jedenastu kawałków można by długo rozkładać na czynniki pierwsze zarówno od strony gatunkowych inspiracji, jak i wykorzystanego instrumentarium; ale równie dobrze można się tym w ogóle nie przejmować i dać się porwać albumowi, który przez pół godziny nie pozwala usiedzieć w miejscu.
Pressure Signal/2022