Obraz artykułu Antigama - "Whiteout"

Antigama - "Whiteout"

80%

Od wydania "The Insolent", ostatniego pełnego albumu Antigamy, minęło siedem lat - to wystarczająco długi okres, żeby zespół zmienił swoje oblicze, rozwinął się i zaskoczył. Zwłaszcza jeżeli mówimy o tak nietuzinkowej i ambitnej grupie, jak grindcore'owy kwartet ze stolicy.

Tegoroczny materiał uderza przede wszystkim wysokim poziomem wściekłości - Antigama zawsze była rozpędzoną maszyną hałasu (gatunek wszak zobowiązuje), ale najnowszy album jest znacznie bardziej skondensowany i intensywny. O ile na "The Insolent" zespół częściej zwalniał, zaskakiwał czy decydował się na nieoczywiste manewry, o tyle "Whiteout" ani na sekundę nie obniża ładunku agresji - zamiast eksponować nietypowe rozwiązania z osobna, wplata je w jedną wielką kanonadę dźwięków.

 

Przekłada się to na jeden z najcięższych materiałów Antigamy - zarówno pod kątem faktycznego ciężaru muzyki, jak i poziomu przystępności. "Whiteout" wymaga czasu, żeby w pełni go docenić, ale z każdym kolejnym przesłuchaniem pokazuje coś więcej. Sam w pełni zacząłem doceniać nowe utwory dopiero na wysokości trzeciego przesłuchania, co nie oznacza, że stołeczny kwartet poszedł w kierunku prostej sieczki. W każdym z jedenastu kawałków dzieje się sporo, rytmika nie jest oczywista, a gitara co rusz odgrywa jakiś dysonujący dźwięk. Mówiąc najprościej - ani na sekundę nie maa wątpliwości, że obcujemy z Antigamą. Zresztą charakterystyczna barwa wokalna Łukasza Myszkowskiego jest absolutnie nie do pomylenia.

 

Antigama: Od ponad dwudziestu lat idziemy pod prąd i to się już nie zmieni (wywiad)

 

Wyraźnie słychać w tym Napalm Death i chociaż to najbardziej oczywista z możliwych inspiracji dla każdej kapeli grindowej na świecie, to Antigama zbliża się do prekursorów gatunku tak bardzo, jak dotąd się jej nie zdarzyło. Nie można traktować tego jako wady, to wciąż poletko, na którym można powiedzieć wiele, a sam zespół kipi nowatorstwem i sypie własnymi rozwiązaniami jak z rękawa. Przy całej intensywności materiału, ani na moment nie miałem w dodatki wrażenia, że zlewa się w jedno. Antigama potrafi być chwytliwa i (na ile to możliwe przy takiej kanonadzie) przebojowa.

 

Wejściu na wyższe obroty towarzyszyło odpowiednie dostosowanie produkcji - Antigama na najnowszym materiale brzmi bardziej surowo, brudno, wręcz chaotycznie, ale nie ma mowy o podziemnym wyziewie czy brzmieniu, do jakiego przyzwyczaił nas chociażby Unholy Grave. Warszawiacy niezmiennie eksponują każdy z instrumentów i nawet po przybrudzeniu produkcji, nie doprowadzają do zmniejszenia czytelności materiału, co najciekawiej wypada w zamykającym album "2222" - instrumentalnym utworze, gdzie do instrumentarium dołożony został saksofon.

 

"Whiteout" może w minimalnym stopniu podzielić fanów Antigamy - z jednej strony na pewno część osób będzie preferowała wcześniejsze oblicze zespołu, wyraźniej nastawione na eksperymenty; z drugiej znajdą się tacy, dla których intensyfikacja muzyki i zbliżenie się do późnego Napalm Death będzie strzałem w dziesiątkę. Niezależnie jednak od nastawienia słuchacza, wciąż nie można odmówić zespołowi miejsca w absolutnej czołówce polskiego grindu, a także miana kapeli, która unika łatwych rozwiązań i rozwija się z płyty na płytę. Tegoroczny album w szerszej perspektywie po prostu cementuje pozycję, jaką przez lata zespół wypracował na rodzimej scenie.


Selfmadegod Records/2022



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce