Obraz artykułu Wormrot - "Hiss"

Wormrot - "Hiss"

85%

Najnowszy album Wormrot nie katapultuje zespołu na wielkie sceny. Zawsze będzie grać w małych klubach i pewnie nie przygarnie ich inna duża wytwórnia poza Earache, która oddycha już tylko dzięki reedycjom katalogu ze złotych lat działalności. Ale to nieistotne. Za sprawą "Hiss" grupa potwierdziła, że pomysłów wcale jej nie brakuje, a w grindcorze jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa.

Wyspecjalizowany raczej w krótszych dystansach zespół z Singapuru od dawna przyciąga szerszym myśleniem na temat komponowania od wielu zespołów z podobnej przegródki. Zawsze dało się u nich wyczuć brawurę tożsamą z Discordance Axis czy Brutal Truth, zamiast maksymalnej destrukcji w stylu Terrorizer. Nie oznacza to bynajmniej, że podpatrują i bezmyślne kopiują patenty od weteranów, mają po prostu podobne podejście, które zakłada, że grindcore - pozornie hermetyczny, zakleszczony w sidłach pomysłów zapoczątkowanych ponad trzy dekady temu - może dawać znacznie więcej swobody niż chociażby metal progresywny.

 

Wormrot nie musi kurczowo trzymać się koncepcji przerobionych przez starszych kolegów, zamiast tego zdejmuje stopę z hamulca i rusza w tylko sobie znanym kierunku. W jakimś sensie najnowsze dziecko azjatyckiego składu jest albumem przygodowym. Dzieje się tutaj bardzo wiele, a stylistyczne widełki grindu nie ograniczają, raczej pomagają w poszukiwaniu innych środków wyrazu, bo czy wycieczka nie brzmi lepiej, jeśli pomaga w niej gradobicie blastów i atak utworów z odrzutowymi tempami?

 

Szybkość uchodzi za decydujący budulec grindcore'u - byle prędzej, byle więcej, byle do celu, ale nie wiadomo jakiego. Na szczęście Wormrot nie ma potrzeby gimnastykowania się i pokazywania swoich umiejętności, ale bez obaw - werwy mu nie brakuje. Na "Hiss" nadal dominuje gonitwa przed siebie, bo w takiej konwencji muzyka Singapurczyków wybrzmiewa najlepiej, ale na samym wykręcaniu setek BPM-ów zabawa się nie kończy. Dużo dobrego ukazuje singlowy "Behind Closed Doors". Zanim zespół na dobre się rozpędzi, w ramach startu serwuje niemal thrashowy riff, parę zmian melodycznych, a później maksimum hałasu - wszystko w ciągu niespełna półtorej minuty.

 

Takich smaczków jest zresztą znacznie więcej, a wspomniany numer to tylko przyjemna próbka możliwości kapeli. Najlepsze wrażenie bez dwóch zdań robi "Your Dystopian Hell", zaczynające się melodią zaczerpniętą z post-hardcore'u (podobnie "Desolate Landscapes") oraz zamykający "Glass Shards", w którym aranżacyjne ambicje szczęśliwie nie pożarły ich pomysłodawców, choć mogło wyjść różnie. W czterech minutach z hakiem skład zamknął blackmetalowe tremolo, echa noise rocka, grindcore zarażony wścieklizną i solówkę wiolonczelową brzmiącą niemniej złowrogo od asystującego jej świstu przesterowanych gitar. Ten instrument pojawia się też w innych miejscach, choćby w najbardziej przeraźliwym z zestawu "Grieve". Kreatywne źródełko tych brutali z roku na rok jest coraz głębsze.

 

Szkoda, że na kolejne albumy Wormrot trzeba tak długo czekać, ale jeżeli długie odstępy czasowe mają skutkować takimi wydawnictwami jak "Hiss", trudno się dąsać. Pewne jest jedno - w 2022 roku równie ekscytujący i intensywny album w grindowym światku wydali tylko nasi krajanie z Antigamy.


Earache Records/2022



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce