No Pressure to nie amatorzy, bo jeżeli w skład kapeli wchodzi frontman The Story So Far czy ludzie z Light Years bądź Regulate, już na starcie wiadomo, że mamy do czynienia z zawodowcami, którzy na punku zjedli zęby. Ogrom doświadczenia plus kilka "dużych" nazwisk zbitych w jedną ekipę często przynosi jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Niektóre supergrupy ze świata rocka nie spełniają oczekiwań, sprzedają piosenki odbiegające od oczekiwań i sugerują, że muzycy są ważniejsi od samej muzyki, ale tutaj o podobnych odczuciach nie może być mowy.
Debiutancki longplay zespołu brzmi tak, jakby jutra miało nie być, uchwycono w nim pierwotną energię i emocjonalne sinusoidy stanowiące esencję pop-punka. Trzyosobowa załoga z Stanów Zjednoczonych robi, co może, by z całych sił przekazać, że wszystko będzie dobrze, a nawet negatywne doświadczenia da się przekuć w pozytywną wizję przyszłości. Z pozoru zalatuje to znaną i powszechną kilka lat temu szkołą coachingu, ale muzycy No Pressure nie przemawiają do słuchaczy w kaznodziejskim tonie.
Filozofia stojąca za debiutem Canona i spółki jest jednowymiarowa, a jednocześnie skuteczna - jesteśmy tacy sami, przeżywamy te same trudności i wyjdziemy z tego razem. Świetnie uchwycona esencja pop-punka objawia się przede wszystkim w warstwie emocjonalnej albumu. No Pressure sprawia wrażenie grupy osób, których uczucia są wciąż tak samo intensywne, jak w wieku nastoletnim, ale teraz każdy impuls potrafią poddać analizie, zastanowić się nad nim i wykazać więcej zrozumienia.
Złapanie szerszej perspektywy to wyjątkowo pomocna rzecz zarówno w życiu, jak i w próbach wczucia się w "No Pressure", bo to materiał obdarty z frustracji czy bicia pięściami w ścianę. Zamiast nich emanuje próbą objęcia umysłem danej sytuacji. Takie nastawienie - przy odpowiednim poziomie cierpliwości - może przyjąć przecież każdy z nas, a będzie o to tym łatwiej, jeśli zakochacie się w hitach z tej płyty.
Gatunkowe standardy w typie power-chordów z popowymi melodiami, rzewnego wokalu czy d-beatu oczywiście tutaj są, ale nawet one w niczym by nie pomogły, gdyby nie zmysł przebojowości, którym dysponują twórcy. Trudno nie wzruszyć się przy "One Way Trip" z melodią gitary ulokowaną blisko Blink-182 czy "Lock It Up", gdzie stadionowy refren stanowi świetną przeciwwagę do zwrotki o niemal hardcore'owym wydźwięku. Pop-punk stoi przebojami, a na tym wydawnictwie znajdziecie ich mnóstwo, a gdy dotrzecie do "Both Sides" i powtarzanego: I can't see you anymore w refrenie, od razu przepadniecie.
Debiut No Pressure to przeboje i komunikat - kłopoty były, są i będą, nie uciekniemy od nich, ale jesteśmy w stanie z nimi wygrać. Niby naiwne, ale podane we właściwy sposób zawsze przekonuje.
wydanie własne/2022