Obraz artykułu Sunrise Patriot Motion - "Black Fellflower Stream"

Sunrise Patriot Motion - "Black Fellflower Stream"

80%

Nastrojowe podejście do muzyki ekstremalnej wielu osobom kojarzy się źle. Kiedy ktoś rzuca hasło "metal gotycki", na myśl przychodzą para-metalowe riffy z odzysku, zawodząca wokalistka i świszczące klawisze Casio. Ale co gdyby wykręcić tę formułę na kilka stron tak, by stała się nie tylko kiczowata, ale również dziwna do granic możliwości? Zespół Sunrise Patriot Motion podjął się tego eksperymentu, a efekty zaskakują.

Z początku wydaje się, że to nic nowego - rock gotycki komponowany pod Fields of the Nephilim czy The Cure wchodzi w konszachty z black metalem podanym w przerysowanej formie, znamy te zabawy. Sunrise Patriot Motion stawia atmosferę ponad wszystko inne i mogłoby się wydawać, że utwory stanowią dla zespołu tło dla całej tej otoczki, a nie na odwrót.

 

Mimo sprawdzonych schematów, "Black Fellflower Stream" nie jest nawet w połowie tak proste do rozgryzienia jak można zakładać. Nie zgadza się tutaj nic. Nawet warstwa produkcyjna prowokuje do stawiania wielu znaków zapytania. Instrumenty pływają w miksie, wokal potrafi niekiedy dominować nad resztą, by po chwili zniknąć na odległym planie. Zespół sam zajął się produkcją i zrobił wszystko, co mógł, by w kilku momentach zagłuszyć partię prowadzącą gitary stukotem talerzy. Do tego kawałki sprawiają wrażenie posklejanych z losowych elementów, jakby robione na oślep, w myśl zasady jakoś to będzie. Dobrze poprowadzony wątek nieoczekiwanie zmieniony na coś zupełnie innego bez zapowiedzi? Norma. Krzywo zagrane riffy, w których twórcy próbowali uchwycić wpływy Fields of the Nephilim przeobrażone w synth-popowe pościelówki? To też dostaniecie.

 

Bazując na dominujących cechach materiału, ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że "Black Fellflower Stream" to po prostu album-koszmarek, ale wady Sunrise Patriot Motion z łatwością można obrócić w zalety - chałupniczość i losowa konstrukcja kawałków są podane w taki sposób, że trudno nie uwierzyć w ich szczerość. Bije od tego krążka maksimum pasji, a także mnogość rozwiązań tak nieskładnych, że trudno nie ulec połączeniu szoku z zachwytem.

 

"Najnormalniejszy" w całym zestawie jest "My Father's Christian Humidor", ale tylko ze względu na w miarę piosenkową konstrukcję. Dostajemy schemat zwrotka-refren, ale to, co wchodzi w ich skład, wymyka się klasyfikacjom. Z początku dominuje estetyka soft-rocka z lat 80., później przebija się przez nią straceńczy black metal w konwencji Lifelover, co pod koniec zostaje skontrowane gitarowymi snujami pod środkowe The Cure. Brzmi zbyt zwyczajnie? W takim razie warto cofnąć się do "Oil Dream Field", gdzie zostajemy zaatakowani trąbką, rozwiązaniami aranżacyjnymi w stylu Thorns obdartego z industrialnego chłodu, a także gitarą i klawiszem poza tonacją.

 

Trudno oczekiwać, by Sunrise Patriot Motion podbiło świat metalu. Zespół zabrał się za przebrzmiałą estetykę i ubrał ją w dziwactwa, do których łatwo stracić w cierpliwość. Warto jednak na "Black Fellflower Stream" zwrócić uwagę, bo to album daleki od kompromisów. Ekipa z Nowego Jorku przekazuje frapującą wizję i nie zależy jej na poklasku odbiorcy, ale jeśli wyruszycie z nią w tę podróż, przeżyjecie jedne z najciekawszych trzydziestu trzech minut tego roku.


Sibir Records/2022



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce