Gdyby czwartą ścianę można było burzyć także w muzyce, mielibyśmy tego najdoskonalszy przykład. Słuchając "As Was", można odnieść wrażenie, że nagrali go sprawni, obeznani z black metalową (choć składników jest tu znacznie więcej) sceną instrumentaliści, którzy z jednej strony zupełnie poważnie podchodzą do swojego rzemiosła, z drugiej wyraźnie puszczają oczko w kierunku słuchacza. Krótko mówiąc, zajmują się mniej więcej tym samym, czym zajmował się niesławny "najemnik z niewyparzoną gębą" - Deadpool.
Takie zagranie oczywiście nie mogło spodobać się strażnikom "prawdziwego" metalu i wiadro pomyj błyskawicznie znalazło się na głowach czterech muzyków wywodzących się z nowojorskiej sceny hardcore'owej. Główny zarzut? "Były hardcore'owiec nie może w pełni zrozumieć black metalu". Jakże smutny byłby ten świat, gdyby okazało się to prawdą! Na szczęście mamy zespoły pokroju The Secret, Young And In The Way, Hexis czy rodzime Calm The Fire, które pokazują, że nie makijaż i nie liczba ćwieków decydują o rozumieniu "czarnej" muzyki. O ile zgadzam się z większością negatywnych opinii wokół na przykład Liturgy (to po prostu bardzo słaby zespół), o tyle Black Anvil mogę słuchać na okrągło.
"As Was" jest na pewno najbardziej przystępnym albumem w całym dorobku "Czarnego Kowadła". To nigdy nie był zespół, który gardziłby producenckim wsparciem, ale tym razem brzmienie każdego z instrumentów jest wyraźniejsze, ostrzejsze, bardziej uwydatnione - kolejny powód, by podnieść argument o "nieprawdziwości" Black Anvil, przecież black metal powinien być surowy i hałaśliwy... Najwięcej kontrowersji musi wywołać najciekawszy z ośmiu utworów - "Nothing". Bardzo chciałbym zobaczyć rozwścieczone oblicza słuchaczy, którzy po mniej więcej trzech minutach i trzydziestu sekundach siarczystego łojenia otrzymują melodyjną przyśpiewkę, jakiej nie powstydziłoby się Trivium, a następnie partię na syntezatorze wprost wyciągniętą z "pudel metalowej" klasyki i drastyczną zmianę konwencji, która owszem, przypomina Anvil, ale to bez "Black" w nazwie. Kto jednak pamięta wczesne nagrania Sodom czy Kreator, ten wie, że thrash swojego czasu miał bardzo bliskie związki z czarnym metalem. Wiele ust wytoczy jad pomieszany z pianą po przesłuchaniu tego kawałka, ale ludzie z otwartymi głowami będą zachwyceni.
Twardogłowie niektórych black metalowych radykałów nie przestaje mnie zadziwiać. Zachowują się tak, jakby zapomnieli, że Bathory i Celtic Frost zaczynali mniej więcej w tym samym czasie, a tym drugim nikt przecież nie zarzuca "nieprawdziwości" z powodu użycia waltorni na debiutanckim "To Mega Therion", nie wspominając o wszystkich dziwactwach z kolejnego, rewolucyjnego albumu - "Into The Pandemonium". Jako człowiek posiadający nazwisko zobowiązujące do zgłębiania sztuki metalowej, z największą przyjemnością stawiam "As Was" na regale w mojej kuźni i uważam, że każdy, kto wierzy w wykuwanie coraz to nowszych oblicz gatunku powinien uczynić podobnie.
Relapse Records/2017