Obraz artykułu Kendrick Lamar - "Mr. Morale & The Big Steppers"

Kendrick Lamar - "Mr. Morale & The Big Steppers"

94%

Niesławna odezwa Daniela Eka (prezesa Spotify) do "leniwych" artystów, którzy za mało publikują, a później dziwią się, że świat o nich zapomina nawet jeżeli zgodna z prawdą, nie obowiązuje w przypadku Kendricka Lamara. Oklama (jak ostatnio siebie nazywa) pozwolił sobie na pięcioletnią przerwę pomiędzy albumami, ale nikomu nie musiał o sobie przypominać - wszyscy już czekali.

Na okładce i na zdjęciach promujących dwupłytowe "Mr. Morale & The Big Steppers" Lamar nosi jednocześnie cierniową koronę na głowie i pistolet za pasem, ale w tekstach nie zostawia miejsca na podobne niedomówienia czy dowolność interpretacyjną. Kreuje jednoznacznie anty-mesjanistyczny obraz siebie i kilku innych osób (między innymi J. Cole'a i LeBrona Jamesa), którym media oraz fani próbuję na siłę nałożyć na plecy krzyż i zmusić do zbawienia świata. Gdyby podjąć próbę wskazania przewodniego wątku albumu, bezdyskusyjnie musiałoby to być odrzucenie roli męża opatrznościowego. Tematów jest jednak znacznie więcej.

 

W "Mirror" odnosi się do nikłego zaangażowania w sprawy społeczno-polityczne (co notorycznie jest mu zarzucane) w prosty, dosadny sposób: Sorry I didn't save the world, my friend / I was too busy buildin' mine again. Aktywność na tym polu stała się obecnie wręcz modą, zdecydowanie pożyteczną, nawet jeżeli nawoływanie do dbania o środowisko naturalne albo do położenia kresu rasizmowi jest rezultatem koniunkturalnego podejścia. Nie powinno się jednak tego oczekiwać od każdego, a zwłaszcza od osoby, która właśnie toczy boje z własnymi demonami.

 

Demony Oklama egzorcyzmuje zresztą publicznie - w otwierającym album "United in Grief" wspomina, że pracuje nad poprawą swojego stanu z terapeutą; w "We Cry Together" wraz z Taylour Paige (aktorką znaną z filmu "Zola") odgrywa scenkę kłótni wewnątrz związku przypominającą nagrane przez RZA blisko ćwierć wieku temu "Domestic Violence"; w "Father Time" porusza temat toksycznej męskości i związanych z nią osobistych doświadczeń; a w "Mother I Sober" (z udziałem Beth Gibbons z Portishead) przyznaje, że bez pomocy terapeuty - po jaką osoby z jego środowiska raczej się nie zgłaszają, widzą w tym słabość - prawdopodobnie nie uporałby się z dręczącymi go od lat traumami.

 

Terapeuta nie zostaje nazwany z imienia i nazwiska, ale "narratorem" drugiego krążka jest Eckhart Tolle, niemiecki "nauczyciel duchowy" niezwiązany z żadną z religii, z którym Lamar był kilkukrotnie widywany, więc nie wykluczone, że to właśnie on pomógł raperowi z Compton poskładać życie w spójną całość. Jeżeli metody Tolle'a sprawdziły się w tym konkretnym przypadku, to można się tylko cieszyć, ale podobnie jak wielu innym uduchowiającym biznesmenom, także jemu można postawić zarzuty niekonsekwencji i kazuistyki. Najprostszy przykład to "droga do oświecenia" - niemiecki autor przekonuje, że osiągnął je poprzez doświadczenie ogromnego cierpienia, ale swoich "klientom" doradza poświęca nie czasu innym sprawom...

 

Być może najważniejszym utworem na tym albumie i jednym z najważniejszych w całej historii hip-hopu jest z kolei "Auntie Diaries" - aż trudno uwierzyć, że mimo tak wielu wysiłków i sukcesów w walce o równe prawa dla społeczności LGBTQ+, najpopularniejszy gatunek muzyczny na świecie nadal tkwi w średniowieczu. Bolesnym tego przykładem jest wyrok z początku maja, skazujący Kidda Creole'a - żywą legendę gatunku, współtwórcę kultowego Grandmaster Flash and the Furious Five - na szesnaście lat więzienia za morderstwo dokonane na bezdomnym człowieku umotywowane tym, że... ofiara sprawiała wrażenie homoseksualisty.

 

Początkowe dwa wersy to: My auntie is a man now / I think I'm old enough to understand now, a dalej zarysowana zostaje historia konfliktu rodzinnego i społecznego, z którym na co dzień mierzy się wujek Lamara, ale także postrzegania go jako bohatera, z którym słucha DJ-a Quika i dobrze spędza czas. To zresztą nie jedyny przykład z rodziny muzyka, dalej wspomina kuzynkę Mary-Ann, która przyszła na świat jako Demetrius. Utworów na podobne tematy można wskazać dziesiątki w różnych, na ogół podziemnych odłamach hip-hopu, nie są ani odrobinę mniej ważne, ale takie słowa z ust kogoś o ogromnym posłuchu i zasięgu faktycznie mogą okazać się przyczynkiem zmian.

 

Elementy autoterapeutyczne są na "Mr. Morale & The Big Steppers" wyraźne, ale nie brakuje również komentarzy na temat społecznych zjawisk, ze szczególnym naciskiem na cancel culture. What the fuck is cancel culture, dog? Say what I want about you niggas, I'm like Oprah, dog - pada w najbardziej energetycznym na albumie, skonstruowanym na bazie potężnych akordów syntezatorowych "N95", czego nie należy odbierać jako nakłanianie do przyzwolenia na obecność przestępców w życiu publicznym, ale jako zidentyfikowanie zatrważającej łatwości, z jaką wycina się kolejne osoby bez zapoznania się z ich perspektywą, bez pozwolenia na bycie człowiekiem i popełnianie błędów (o ile nie są to błędy, w związku z którymi powinien orzekać sąd). W "Savior" Lamar zachęca wręcz do wyłamania się: Bite they tongues in rap lyrics/ Scared to be crucified about a song, but they won’t admit it, ale z drugiej strony akurat obecnemu w kawałku "Silent Hill" Kodakowi Blackowi trudno okazać choćby krztą współczucia czy wyrozumiałości...

 

Wiele wersów z piątego albumu Lamara będzie prowokować do dyskusji i uniemożliwi usytuowanie go po którejś ze stron konfliktu w zero-jedynkowej, czarno-białej współczesności. Na przykład kiedy w "Mr. Morale" pada: I think about Robert Kelly / If he weren't molested, I wonder if life'll fail him, na myśl przychodzi pytanie o to, czy faktycznie życie zawiodło skazanego za przemoc seksualną R. Kelly'ego, czy to raczej próba zrzucenia odpowiedzialności na bezosobowy los. Na uznanie zasługuje jednak nieopowiedzenie się po żadnej ze stron wciąż pompowanego konfliktu społecznego (łącznie ze stroną centrystów), co być może w jakimś stopniu pomniejszy publiczność Oklamy, ale na tym etapie kariery nie musi przejmować się nawet milionem obrażonych słuchaczy, ważniejsze jest dla niego opowiedzenie osobistej prawdy. Nie zależy mu na roli "głosu pokolenia", o którą nigdy nawet nie zabiegał, woli być wyłącznie swoim własnym głosem.


Interscope Records/2022



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce