Tak naprawdę ten trójmiejski zespół nigdy nie przechodził etapu ślepej fascynacji post-rockiem, a doczepianie mu takiej, a nie innej łaty może wynikać z tego, że grają muzykę instrumentalną, a przy okazji mieli okazję występować przed między innymi God Is An Astronaut, This Will Destroy You czy Tides From Nebula. Od strony brzmienia znacznie wyraźniejsze są tu echa klasyków rocka progresywnego pokroju Focus albo współczesne granie utrzymane w duchu Scale The Summit. Prawdopodobnie dla wielu osób tyle wystarczy, żeby poczuć zniechęcenie do "Stories", w końcu polski prog rock (poza kilkoma wyjątkami) w ostatnich latach ma do zaoferowania niewiele ponad ogrywane tych samych schematów. W 2015 roku poczuliśmy jednak pierwszy powiew świeżości znad morza w postaci "Superluminal" Ampacity, teraz Sounds Like The End Of The World pokazuje jeszcze inną ścieżkę.
Od pojawienia się sekcji rytmicznej w otwierającym album "No Trespassing" gatunkowa przynależność staje się jasna, ale bardzo szybko (chwilę przed drugą minutą) okazuje się, że obok umiejętności technicznych istotna dla Sounds Like The End Of The World jest także dynamika, przez co zdecydowanie bliżej im do Karnivool niż do natchnionych pieśni King Crimson. Utwór rozpędza się bardzo wolno, a w okolicach drugiej minuty i trzydziestej sekundy muzycy serwują zabieg powszechnie stosowany w filmach grozy - aby "jump scare" zadziałał z odpowiednią siłą, konieczne jest uspokojenie atmosfery na kilka sekund przed eksplozją dźwięków. Tak dzieje się również tutaj, z tym, że podskoczyć można nie ze strachu, lecz w wyniku ubezwłasnowolnienia przez porywający rytm. Właśnie w tym momencie zrozumiałem, że choć hałaśliwe gitary na froncie od razu wpadają w ucho, to bas i perkusja są sercem grupy, a podążanie za nimi nie ogranicza się do prostego odliczania do czterech.
"Walk With Me" z początku przypomina zaginioną kompozycję Pink Floyd, ale także tutaj następuje moment przełamania oraz zwiększenia ciężaru. Najciekawsze jest jednak to, że przy bardzo technicznym graniu i braku wokalu, Sounds Like The End Of The World potrafi być przebojowe, a melodie z takich utworów, jak "Faults" czy "Outflow" (jeżeli już ktoś bardzo chciałby znaleźć post-rock na tym albumie, to najlepiej szukać go właśnie w tym kawałku) bardzo szybko zapadają w pamięć. Żadna z blisko czterdziestu minut składających się na "Stories" nie jest wprawdzie zaskakująca, niemniej "historie" opowiedziane przez trójmiejską ekipę mają solidnie skonstruowaną dramaturgię, która nie pozwala wcisnąć "stop". Ponownie odwołując się do horrorów, to jak oglądanie remake'u "Halloween" - początek, zakończenie, a nawet wiele punktów pośrodku są doskonale znane, o jakości stanowi natomiast umiejętność łączenia tych wszystkich elementów w autorską całość.
Drugi album Sounds Like The End Of The World ukazał się nakładem wytwórni z siedzibą w Niemczech. To już nie te czasy, kiedy wydawanie na Zachodzie dawało znacznie większe szanse na zaistnienie, a jednak mam nadzieję, że "Stories" dotrze dzięki temu do szerszego grona odbiorców, bo tylko taki prog rock ma jeszcze sens.
Progressive Promotion Records/2017