Pisząc najprościej, poprzeczka, którą Matsubara sam sobie zawiesił znalazła się na wyjątkowo wysokim poziomie. Na "Mortalized (Poison EP)" nie udało się jej wprawdzie przeskoczyć, ale oddano skok znacznie wyższy od tych, jakie widuje się w tym nurcie na co dzień.
"Mortalized (Poison EP)" okazał się materiałem jednocześnie bardziej i mniej przystępnym - z jednej strony tu i ówdzie rysuje się wyraźniejsza struktura utworów (zdarza się nawet czysty wokal), z drugiej częściej zdarzają się momenty kontrolowanego chaosu, a sam Matsubara chętniej demonstruje swoje wirtuozerskie zapędy. Niby nie ma w tym niczego złego, ale da się wyczuć, że uciekła swoboda kompozycyjna, jaką Japończyk zachwycał na poprzednim wydawnictwie. W dalszym ciągu sypie z rękawa milionem nietypowych pomysłów i słychać, że bawi się przednio w tym swoim muzycznym rozgardiaszu, a jednak brakuje kilku bardziej wyrazistych punktów zaczepienia.
Brzmi to tak, jakby położono nacisk na zebranie w ciągu tych niespełna dziewięciu minut jak największej liczby pomysłów, podczas gdy na "Strange, Beautiful and Fast" główną siłą była nieprzewidywalność, intensywność wynikająca z formy, nie z ilości. Ramy czasowe pełnego albumu pozwoliły Matsubarze rozwinąć skrzydła, a ograniczenia EP-ki w tym samym zakresie zmieniły go w pełnego szaleństwa i awangardy ptaka w złotej klatce.
Zarejestrowanie nieco słabszego materiału nie oznacza bynajmniej nagranie materiału słabego - w przypadku Matsubary jest to zejście z poziomu wybitnego do poziomu bardzo dobrego. Liczne przełamania rytmów, smaczki gitarowe czy zagrywki rażące bezczelnością stanowią solidny trzon EP-ki, który dopełniono doskonałą pracą muzyków sesyjnych (czterech wokalistów oraz dwóch perkusistów). Całościowo "Mortalized" ma mniejszą siłę rażenia, ale nie da się wskazać na nim słabego punktu. Przy całej swojej nieokiełznanej intensywności kompozycje pozostają dopieszczone i dopracowane, Japończyk niczego nie pozostawił przypadkowi, a jednocześnie słychać więcej wycieczek w kierunku macierzystej formacji Matsubary - Gridlink.
Grindcore to muzyką, u której podstaw leży barbarzyński prymitywizm kompozycyjny (i chwała mu za to), a "Mortilzed" bezsprzecznie jest wydawnictwem wpisującym się w ramy gatunkowe, przy jednoczesnym braku najbardziej klasycznych wyznaczników gatunku. Matsubara odpuścił proste przebicia na d-beacie, kilkusekundowe blastowane strzały i inne klasyczne patenty. Poszedł w kierunku nowatorstwa, tworząc przy tym utwory, które bez cienia wątpliwości można umieścić w szufladce z napisem "grindcore". Przypominają się "Przypadki Robinsona Crusoe", gdzie tytułowy bohater mając zaledwie typowe dla rozbitka prowizoryczne narzędzia, zdołał stworzyć doskonale działające miejsce zamieszkania. Gdyby Matsubara znalazł się na bezludnej wyspie, z tych kilku kamieni i patyków zbudowałby pewnie Enterprise i odleciał w odmęty kosmosu.
Na tym polega geniusz Japończyka - doskonałe łączy muzyczny chaos i kanonadę dźwięków z wyjątkowym dopieszczeniem i przemyśleniem kompozycji. "Mortalized" nie jest typową dla gatunku skondensowaną bombą dźwiękową - to precyzyjnie wymierzony i pieczołowicie wycięty chaos.
Roman Numeral/2021