Trudno stwierdzić, czy Tillman zapragnął rozpocząć nowy rozdział, ale na "Chloë and the Next 20th Century" jedynym łącznikiem ze starszymi materiałami jest jego głos. Jeżeli szukać tutaj amerykańskiego indie folku z odniesieniami do country, z którego artysta zasłynął, można spotkać się z rozczarowaniem. Nawet kiedy pojawiają się pojedyncze momenty powrotów do wcześniejszych krążków, rezultat jest zgoła odmienny.
Father John Misty nie potrzebuje już depresyjnej atmosfery, by przekazać historie o snach, życiu i tym, co robią ludzie dookoła niego. Na piątym albumie zabiera słuchaczy daleko od niepewnej codzienności i pokazuje, że teleportacja do zamierzchłych czasów może okazać się zbawienna. Pozwolił sobie na nostalgicznego tripa w miejsca, gdzie ciężarówka Coca-Coli jeździ przez cały rok, wytworne panie i panowie w skórzanych płaszczach pędzą przez zatłoczone ulice Nowego Jorku, a w restauracjach nieustannie przygrywa tytułowa piosenka z "Singin' in the Rain" z Genem Kellym. Rezultat jest wyjątkowo udany, bo hollywoodzki, romantyczno-bajkowy jazz w jego aranżacjach wypada równie przekonująco, co gęsta od pesymizmu americana, a zmiany nie sprawiają wrażenia wymuszonych.
Największą zaletą Misty'ego od zawsze była subtelność w konstruowaniu utworów. Nawet jeśli okraszał je najsmutniejszym tekstem na świecie, zazwyczaj dorzucał żartobliwy wtręt, by rozładować napięcie. Kiedy mówił o poważnych sprawach, unikał gąszczu metafor, od razu przechodził do sedna bez bawienia się w kotka i myszkę ze słuchaczami. Czuć to było również od strony muzycznej, która w odróżnieniu od typowego folkowego minimalizmu, zawierała znacznie więcej detali. Nawet najprostsze pomysły obudowywał drobnymi dodatkami - w jednym miejscu wstawka klawiszowa, w innym nieoczekiwane wejście na bębnach, bez drogi na skróty.
"Chloë and the Next 20th Century" - które już z założenia musiało być czymś wytwornym i znacznie bardziej eleganckim niż wcześniejsze płyty - spadło muzykowi z Maryland z nieba i dała szansę na aranżacyjne szaleństwa. W "Q4" powracające przez cały album smyczki atakują z największą siłą, a nostalgiczny "Kiss Me (I Loved You)" czaruje pojedynczymi stuknięciami w klawisze fortepianu, uzupełniającymi ujmujący tekst o tym, że życie od razu stanie się słodsze, jeśli tylko wpuścisz do siebie Ojca Johna Misty'ego. Naiwne, ale działa tak, jak tylko u Tillmana może działać, podobnie jest zresztą w przypadku niespodziewanej solówki wzbudzającej skojarzenia ze Stevem Vaiem w "The Next 20th Century".
Trudno przewidzieć, czy "Chloë and the Next 20th Century" wytyczy kierunek dla następnych nagrań Johna Misty'ego, czy jest jednorazowym skokiem w bok, ale bez wątpienia udowadnia, że nawet przy radykalnym zakręcie stylistycznym amerykański twórca nie utracił tożsamości. Zamiast tego nadał jej nowych barw.
Sub Pop/2022