Nieco wcześniej Ziołek powołał do życia wytwórnię Brutality Garden, która z założenia skupia się na zupełnie innych brzmieniach od tych, z jakimi wcześniej bydgoski muzyk był kojarzony. To miały być tak egzotyczne gatunki, jak batida czy gqom. Taneczne, oparte na elektronice nurty związane z Luzofonią, czyli wspólnotą narodów portugalskojęzycznych z Europy, Afryki, Ameryki Południowej oraz Azji wraz z Oceanią. Pełne organicznego rytmu, ale też elektronicznych podkładów oraz ciepłych, psychodelicznych partii łączących ze sobą wszystkie te nietypowe dla naszej rodzimej sceny alternatywnej dźwięki.
Wraz z premierą płyty "Spectra Vol. 1" można jednak odetchnąć z ulgą. Ze względu na nietypowe brzmienie, a także bardzo konkretne i równie oryginalne inspiracje, nowa inkarnacja Alamedy z jednej strony proponuje coś zupełnie odmiennego, z drugiej rozwija pomysły, którymi raczono nas na poprzednich płytach, ale w nowym składzie i z nowym instrumentarium. ||ALA|MEDA|| w 2022 roku to odpowiadający za elektronikę Kuba Ziołek i Łukasz Jędrzejczak, grający na basie Piotr Michalski oraz perkusiści Rafał Iwański i Jacek Buhl. Zespół zrezygnował z gitary, ale po zapoznaniu się z materiałem trudno odczuwać za nią tęsknotę.
Kontynuacją obranej wcześniej drogi na pewno są wątki egzotyczne, których sporo było już na poprzedniczce, wydanej w 2019 roku "Eurodrome". Tam były jednak tylko jednym z wielu elementów brzmienia, równym krautrockowej, połamanej motoryce, psychodelicznym plamom dźwięków czy progresywnemu, a może po prostu eksperymentalnemu sposobowi myślenia o muzyce. "Spectra Vol. 1" choć wyrasta z tamtego albumu, w inny sposób rozkłada akcenty. Konkretna, wybrana przez kolektyw rdzenność została tu przetworzona, może nawet przeniesiona na grunt lokalny. Zupełnie obce dla polskiej alternatywy rytmy zostały z nią złączone. Nadal jest w nich transowość, ale nie ma już postaci zapętlonych fragmentów. Są to raczej wielobarwne, płynnie przez siebie przenikające motywy. Psychodelia zyskała zdecydowanie więcej słońca, mniej jest w niej melancholii. Rytmy również wydają się cieplejsze i staczają wyrównany bój z nieco odhumanizowaną, metalicznie brzmiącą warstwą elektroniczną.
Osobom o bujnej wyobraźni w trakcie odsłuchu albumu mogą pojawić się w głowie konkretne obrazy. Na przykład duszna, spowita w cieniu dżungla z pojedynczymi promykami słońca, które padają gdzieś spomiędzy koron drzew na stojącą w centralnym miejscu scenę, gdzie występują tajemnicze, zamaskowane postacie. Ewentualnie ogromny betonowy bunkier pełen sztucznej roślinności i dyskotekowa kula, pod którą na bębnach grają nieprzerwanie, do utraty sił, znajdujący się w transie muzycy. Takich nietypowych miejsc jest na tej płycie więcej.
||ALA|MEDA|| pozostaje sobą, ale zamiast grzebać w lokalnej alternatywie, przeszczepia na jej grunt coś nowego, czyli robi dokładnie to, co robiła zawsze, ale tym razem z wyjątkowo owocnym rezultatem.
Brutality Garden/2022