LustSickPuppy dorastała w Crown Heights na Brooklynie, miejscu, które od najmłodszych lat zmuszało do walki o przetrwanie, ale wygenerowało również własną muzyczną tożsamość, w której łączą się wpływy hip-hopu, dancehallu, brzmień zakorzenionych w Karaibach czy w Indiach. W jej twórczości można jednak wychwycić znacznie więcej nieoczywistych elementów sięgających od pop-punka przez rave po hyperpop. Rządzi nią tylko jedna zasada - wolność od wszelkich oczekiwań, od refrenów, od powtarzalnych melodii, od schematów i konwencji.
Rozmowa z Soundrive
Nie zajmowałabym się muzyką, gdyby nie wrażenie, jakie wywarły na mnie występy na żywo, kiedy byłam nastolatką. Cieszę się, że mogłam chodzić na koncerty, odkąd skończyłam piętnaście lat. To stworzyło warunki, w których mogłam uwolnić się od wtedy niezrozumiałych uczuć, jakie w sobie nosiłam. Tamte doświadczenia pozostawiły po sobie tak istotny ślad, że zaczęłam myśleć: Właśnie tym chcę się zajmować. To był jedyny rodzaj sztuki, który wydawał mi się szczery w stosunku do ciężaru, jaki odczuwałam.
Zanim zajmowałam się muzyką, byłam rozdartym dzieciakiem bez jasnego kierunku w życiu.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to Kid Cudi, The Gorillaz, System of a Down i Bring me the Horizon.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to Caper McFadden, Yesterdayneverhappened, Hook i oczywiście moja własna.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to Jeron Braxton [animator], Fakehauswives [artystyczne uniwersum stworzone przez Kane'a Lee] i Hikari Shimoda [graficzka i malarka].
We współczesnej muzyce najbardziej lubię to, co zmienia nastrój i stabilizuje go. Lubię dużą dawkę energii i te elementy, które całkowicie zniewalają. Naprawdę bliscy są mi ci artyści, którzy dbają o autentyczność, to zawsze brzmi szczerzej, nawet jeżeli nie jest równie chwytliwe, co inne piosenki.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię, kiedy ludzie nie wkładają serca w to, co robią. Nie cierpię, kiedy do głosu dochodzi ego, a intencje zamiast na muzykę, nakierowane są na to, jak zostanie odebrana przez ogół publiczności. To obniża jakość muzyki i sprawia, że staje się łatwa do zapomnienia.
Najbardziej w koncertach lubię wspólnotę. Wszyscy zbieramy się w jednym miejscu, by przywołać ducha. Koncerty mają rytualistyczny charakter, są odmienną formą kościoła. Pięknie jest patrzeć, jak ludziom puszczają wszelkie hamulce i odrywają się od wszystkiego, z czym wchodzili na salę. Pozbywają się zmartwień w trakcie doświadczania muzyki.
Moja muzyka jest porównywana do tripowania na kwasie, koszmaru i chaosu.
Gdybym mogła sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to... Nie zrobiłabym tego. Podoba mi się to, że muzyka, która mnie inspiruje istnieje poza mną, wolna od autokrytycyzmu. Prawdopodobnie nie sprawiałby mi aż tak wielkiej przyjemności, gdybym sama ją stworzyła.
W wolnym czasie lubię spać i dosłownie nie robić niczego. Czasu, który spędzam na tworzeniu muzyki nie uważam za czas wolny, to nie jest dla mnie hobby czy rozrywka. O sen jest znacznie trudniej, kiedy wokół ciebie ciągle krążą przeróżne bodźce, więc cenię go tak bardzo, jak tylko mogę.
Mój ulubiony cytat z filmu to: Nie śnij o tym, bądź tym! z "Rocky Horror Picture Show", bo właśnie to napisałam w księdze pamiątkowej, kiedy miałam siedemnaście lat.
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mogła robić coś, co robiłam w dzieciństwie... Nie mam pojęcia, cieszyła się życiem? Miałaby wolność do radości z życia bez wiedzy o tym wszystkim, co jest nie tak ze światem.
W dzisiejszym świecie najgorsze jest ego.
Polska kojarzy mi się z wodą [śmiech]. Jak Poland Spring, którą piję codziennie.
fot. 512c0wb0y