Landlady nie są debiutantami. "The World Is a Loud Place" to już ich trzeci album, a już poprzedni, "Upright Behavior" z 2014 roku był zauważony przez krytyków. Wokół nowego krążka jest jeszcze więcej hałasu, ale to normalne, gdy obiecujący zespół wchodzi na jeszcze wyższy poziom, a tak jest właśnie z tą płytą. "Upright Behavior" to był ciekawie, indywidualnie brzmiący indie-rock, za to "The World Is a Loud Place" jest czymś więcej, mianowicie muzyką nie dającą się już tak łatwo przyporządkować stylistycznie. Sięganie do czarnej muzyki przez współczesnych indie-rockowców nie jest niczym niespotykanym, ale Schatz nie posiłkuje się inspiracjami z półki soul/r'n'b/funk, lecz konwencjami mającymi znacznie mniejsze wzięcie, jak na przykład sprituals czy calypso. Efekt jest świeży i ekscytujący, mimo że źródła inspiracji są właściwie historyczne, pochodzą w większości z okresu sprzed powstaniem rocka. W tym, by wymyślony patent się udał, Schatzowi mocno pomaga jego głos. Ciemny, mięsisty baryton brzmi niemal tak ciekawie i niecodziennie jak głos Samuela T. Herringa z Future Islands.
Jak już byśmy chcieli szufladkować, to można przykleić Landlady naklejkę art-pop. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że otwierający płytę "Electric Abdomen" może kojarzyć się i to mocno ze Steely Dan. "Driving in California" to wspomniane już wcześniej calypso, a w kilku piosenkach ewidentne są nawiązania do rocka progresywnego, w kilku do bluesa. Tu ska, tam brytyjska muzyka wodewilowa, ówdzie tryumfalne (a może pogrzebowe?) fanfary. Ta muzyka porusza się w bardzo wielu kierunkach, równocześnie pozostając całością. Zespół wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że naczelną zasadą rządzącą jego muzyką jest niespodzianka. "The World Is a Loud Place" tę zasadę mocno potwierdza. Na zaskoczeniu oparte są też teksty Schatza, który bawiąc się ekscentrycznymi rymami i skojarzeniami, potrafi znienacka zaskakiwać a to mądrością a to liryzmem. Adam Schatz to utalentowany singer/songwriter nie zadowalający się brzdąkaniem na gitarze, tylko prowadzącym zespół z prawdziwego zdarzenia, w dodatku błyszczący pomysłami aranżacyjnymi.
Dodatkowy aplauz należy się za okładkę zaprojektowaną przez również mieszkającego na Brooklynie znanego grafika Jesse Jacobsa. W wersji elektronicznej obrazek ten porusza się i pulsuje neonowymi barwami. Warto znać odpowiednich sąsiadów, to fakt.
Hometapes/2017