Obraz artykułu Lochy i Smoki - "Mogłem zostać w domu i grać w gry"

Lochy i Smoki - "Mogłem zostać w domu i grać w gry"

87%

Emo opiera się na wykrzykiwaniu skrajnych emocji. Gniew, smutek, utrapienie - każdy z nas mierzy się z tymi uczuciami na co dzień, opowieści o nich nie są bajeczkami. To dobrze, kiedy artysta wychodzi do nas z duszą na ramieniu, ale łatwo przedobrzyć i wpaść w egzaltację, co często przytrafiało się bardziej znanym reprezentantom gatunku. Na szczęście Lochy i Smoki wiedzą, jak unikać przekształcania scenariusza "Sali samobójców" w muzykę.

Muzyka szczecińskiego składu to terapeutyczne oczyszczanie się z ciężarów życia, ale dzięki ich najnowszej płycie, można teleportować się do miejsca, w którym troski nie istnieją. Nostalgia wywołująca przyjemny przelot po pozytywnych wspominkach to nadrzędna cecha Lochów i Smoków i ewidentnie słychać, że kapela korzysta z tego w pełni świadomie.

 

"Mogłem zostać w domu i grać w gry" mogłoby posłużyć za soundtrack do odświeżonej wersji "Zemsty frajerów" czy - szukając jeszcze bardziej kultowego tytułu - nawet "American Pie", a to doskonale sugeruje trop, którym podąża grupa. Klasyczne emo ociera się tutaj o indie rock, czasami dochodzą wątki post-hardcore'owe, ale od szufladek znacznie ważniejsza jest atmosfera kawałków; to ona powoduje, że album doprowadza do łez. Bo jak uniknąć wzruszenia przy takich wersach jak: Chciałbym złapać dech ten jeden raz, ruszyć z miejsca choć na jeden krok? Trudno też nie zadrżeć od tych smutnych riffów, które w zestawie z garażowym brudem produkcji i okazjonalnie wciśniętym d-beatem z miejsca wzbudzają tęsknotę za wiosną, gdy wszystko wydaje się lepsze i niewinne.

 

Opisywanie Lochów i Smoków w ten sposób może wzbudzić obawy o pretensjonalność, ale czym byłoby porządne emo bez odrobiny przesady? Ta czteroosobowa ekipa doskonale rozumie gatunkowe prawidła i nie mogę się nadziwić, że przy całym tym balansowaniu na granicy cringe'u, nigdy jej nie przekracza. To może świadczyć o wykalkulowanym działaniu, ale również o wyuczonym zmyśle kompozytorskim, a najprawdopodobniej o obydwu na raz.

 

Lochy i Smoki: Emo jest jak opustoszała szkoła po zakończeniu roku (wywiad)

 

Numery na "Mogłem zostać w domu i grać w gry" cechuje przede wszystkim treściwość, czyli wszystko w punkt, bez przegadania. Koncept grupy wygląda jasno - teksty z wysuniętym na front zrezygnowaniem uzupełniają proste zlepki kilkuakordowych riffów, które nie mają zaskakiwać innowacyjnością, tylko chwytać za serce dobrymi rozwiązaniami melodycznymi, z miejsca wzbudzającymi melancholię. Dobrze sprawdzają się w tej układance "Wspomnienia", stanowią dobrze dopasowany podkład do jazdy deskorolką w słoneczny dzień, gdzie punkowa motoryka zwrotki i wstawki pod midwest emo wprowadzają w rozczulający refren z wokalami będącymi tak blisko fałszu, że bliżej już nie można. Wysokooktanową atmosferę dobrze tonuje natomiast "Dolina lodowego wichru", która mogłaby zasilić pasmo hitów MTV z drugiej połowy lat 90. - stopniowe budowanie nastroju i wiodący patent gitary z łkającą melodią to wątki znane i lubiane, ale tu zagrane bez cienia nudy.

 

Kiedy w "Krukach" padają słowa o tym, że podmiot liryczny chciałby wyrwać twoje oczy i przyłożyć je do swoich, żeby zobaczyć, jak naprawdę jest, czuć, że ten desperacki ton równa się szczerości na sto procent, jak cała płyta zresztą. Hity hitami, ale sednem są tutaj wyznania wypływające z głębi duszy - trudno być wobec nich obojętnym.

 

Lochy i Smoki wystąpią podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.


Peleton Records/2022



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce