Obraz artykułu Ulan Bator - "Stereolith"

Ulan Bator - "Stereolith"

78%

Nie da się napisać o "Stereolith", nie używając słowa "krautrock", nie da się nie napisać "post-rock" i nie da się nie wspomnieć o współpracy Ulan Bator z Michaelem Girą, liderem Swans, który współtworzył album "Ego:Echo" z 2000 roku. Nawet te obowiązkowe punkty recenzji nie oddają jednak dźwiękowego bogactwa, jakie usłyszycie na najnowszym albumie francuskiego terce

Amaury Cambuzat to pracowity człowiek, ale najwyraźniej nic nie mobilizuje go równie mocno, co deadline. Przed zarejestrowaniem ubiegłorocznego "Abracadabra" zaplanował nagranie przynajmniej pięciu albumów do roku 2021 i jak na razie tempo ma doskonałe. Tytani pracy studyjnej nie są rzadkością, wystarczy wspomnieć gitarzystę Buckethead, który w latach 2013-2017 opublikował dwieście czterdzieści dwa wydawnictwa [sic!], niemniej ambicje Cambuzata wybiegają znacznie dalej - każdy kolejny materiał z założenie ma wyraźnie różnić się od poprzednich, co w przypadku "Stereolith" udało się zrealizować w stu procentach.

 

Głównymi składnikami "Abracadabra" były tradycyjny rock progresywny, folk, dużo wyszeptywanych, francuskojęzycznych tekstów i bardzo powolne tempo. Długo wybrzmiewające, hałaśliwe dźwięki oraz pomruki sprawiają, że "On Fire" otwiera "Stereolith" mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie poprzedni album zakończył się. Kawałek tytułowy jest jednak płynnym rozwinięciem w bardziej regularną, dynamiczniejszą formę, gdzie Amaury Cambuzat przypomina, że od kilku lat współtworzy także Faust - jeden z nielicznych wciąż aktywnych zespołów krautrockowej epoki. W tych pięciu minutach wyraźnie słychać, że przepływ energii pomiędzy obydwoma projektami jest dwustronny (zwłaszcza jeżeli chodzi o sposób gry na perkusji).

 

"Blue Girl" to śmiały krok w kierunku przebojowości. Instrumentalne partie nie są proste, ale ułożono je na tyle przystępnie, że natychmiast wpadają w ucho i zaczynają drążyć w nim bezpieczne schronienie, z którego przez resztę dnia przypominają o swoim istnieniu, nucąc refren: Black, blue-eyed girl. W tekstach (tym razem napisanych głównie w języku angielskim) nie należy doszukiwać się większego sensu. Słowa służą tu przede wszystkim za dźwięki czy może nawet bardziej są na usługach dźwięków, bo jeżeli brakowało odpowiednio brzmiącego wyrazu, Cambuzat tworzył go sam. Przypomina to szalone improwizacje Damo Suzuki'ego, ale w tym wypadku mamy do czynienia z przemyślanymi wersami napisanymi (podobnie jak wszystkie kompozycje) pomiędzy koncertami, na hotelowych biurkach.

 

Szczytowy moment albumu to "NeuNeu" i tutaj ponownie nie da się uniknąć skojarzeń z krautrockiem. Zespół wręcz do nich prowokuje zarówno tytułem wprost nawiązującym do zespołu Neu!, jak i motorycznym, bardzo charakterystycznym bitem. Tak chwytliwy Ulan Bator rzadko bywa, a saksofonowe solo z końcówki jest jednym z lepszych w niejazzowej muzyce, jakie w ostatnich latach słyszałem.

 

Trzymam kciuki za Cambuzata, oby jego postanowienie regularnego wydawania albumów przynajmniej do roku 2021 wypełniło się, bo pomysłowych głów nigdy w muzyce nie jest za dużo. Stoi jednak przed nim bardzo trudne zadanie - na "Stereolith" poprzeczka została podniesiona tak wysoko, że przeskoczenie jej będzie wymagać nadludzkiego wysiłku.


Bureau B/2017


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce