Szósty album Honningbarny z dużą sprawnością kontynuuje wątki z poprzedniczek (z największym naciskiem na "Voldelig lyd"). Zespół pozostał wierny prostej metodzie pisania piosenek, a jednocześnie uczynił z punk rocka coś więcej niż jedynie opcję na pogranie szybkiej, niechlujnej i agresywnej muzyki, dzięki której można zakomunikować gniew albo rozczarowanie kondycją współczesnego świata.
U tych pięciu Norwegów punk to coś więcej, to katalizator emocji, jakie nimi szargają - jeśli coś zaprząta im głowę, nie omieszkają poruszyć tego wątku w jednej ze swoich piosenek. Na "Animorphis" dostajemy przekrój najróżniejszych stanów dotykających w różnym natężeniu każdego z nas, co z miejsca czyni ten materiał bardziej uniwersalnym od większości dzisiejszego punka. W końcu można być człowiekiem wściekłym, ale chwilę później radosnym; można odczuwać smutek, ale przyjemną nostalgię również. Ta hałaśliwa gromadka nie próbuje sortować uczuć albo sztucznie eliminować tych, które rzekomo nie pasują do muzyki. Są szczerzy wobec słuchacza, niczego nie szminkują, decydują się na stuprocentowy ekshibicjonizm, ściągając z siebie wszystkie warstwy i pokazując każdą z nich odbiorcy. W numerach składających się na tegoroczny krążek dzieje się wiele, wątki zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale płytę charakteryzuje przede wszystkim spójność.
Na "Animorphs" każdy element zajmuje właściwe miejsce w układance i mimo mnogości przewijających się wpływów, nie dochodzi do przesady. Panowie mają bardzo klarowny, wręcz zadaniowy sposób działania i konsekwentnie się tego trzymają, co o dziwo wcale nie przeszkadza w spontaniczności. Bazę albumu stanowi oczywiście punk rock, ale dookoła niego orbituje mnóstwo innych inspiracji - od hyperpopu po indie rocka sprzed półtorej dekady, a wszystko to podane z rozwagą.
Elementy gatunkowo odstające od trzonu płyty są dodatkami, często ważnymi w obrębie danej piosenki, ale mimo wszystko działającymi na zasadzie suplementu, co gwarantuje brak muzycznej schizofrenii i pozwala przebyć tę barwną wycieczkę bez zgrzytów. W "Avanti" Honningbarna brzmi jak przyspieszone The Strokes - miesza swój świat z alt-rockiem wczesnych lat dwutysięcznych, ale nie przemienia się w inny zespół. Wrażenie tego samego rodzaju wywołuje utwór tytułowy, w którym do punkrockowej tkanki wkradają się noise'owe zgrzyty godne ostatniego krążka The Armed. Żeby było jeszcze ciekawiej, pod koniec albumu czeka na nas "En av oss er idiot" z nostalgiczną melodyką godną Hüsker Du, świetnie sklejoną z okazjonalnymi blastami i jazgoczącymi gitarami.
"Animorphs" pokazuje, że starannie wymyślona formuła Honningbarny nie pada ofiarą korozji - pomysłowi Norwegowie cały czas odświeżają swojego punk rocka, a szczerość bijąca z ich piosenek nie gaśnie nawet przez moment. Wejdźcie w ten świat i sami przekonajcie się, że znajdziecie w nim coś dla siebie.
Nye Blanke/2022