Obraz artykułu Primitive Knot - "A New Ontology of Evil"

Primitive Knot - "A New Ontology of Evil"

70%

Primitive Knot to człowiek, o którym niewiele wiadomo. Znamy go wyłącznie pod scenicznym pseudonimem, nie wiemy, jak wygląda i czy wcześniej gdzieś grał. Zanim jednak usłyszałem "A New Ontology of Evil", wiedziałem już, co na nim znajdę, a po premierze przeczucia zostały potwierdzone.

Brytyjski twórca od debiutanckiego "Touch Me Not" prezentuje zbudowany na riffach-głazach industrial z okolic Ministry, do którego czasami dochodzą post-punk i noise. Niby opatentowane lata temu, ale przy odpowiednim wykonaniu nadal działa.

 

Odpowiednie wykonanie to mieszanka prymitywizmu i szorstkości. Jednym z największych atutów Primitive Knot jest prostota znajdująca się na granicy z chamstwem. To ten rodzaj industrialu, gdzie nie ma miejsca nawet na rozbudowane zagrywki produkcyjne czy sample i syntezatorowe smaczki, które czujne ucho wyłapałoby dopiero po kilku sesjach z materiałem. Anonimowy Brytyjczyk nie potrzebuje upiększania swojej muzyki - to osłabiłoby jej moc. Esencją "A New Ontology of Evil" - podobnie jak wcześniejszych wydawnictw nagranych pod tym szyldem - jest skuteczne zadawanie ciosów w barbarzyński sposób.

 

Nie wymaga to może zbyt wiele myślenia, ale siniaki wyskakują jeden po drugim, więc wszystko znajduje się na swoim miejscu. Co więcej, nie potrafię wskazać żadnych kluczowych różnic pomiędzy nowym krążkiem a wydanym ledwie kilka miesięcy wcześniej "Fight the Future", ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Mimo ograniczeń stylistycznych, trudno wytknąć jakiekolwiek braki. Przy użyciu prostych, chałupniczych środków Primitive Knot potrafi wywrzeć duże wrażenie i trudno zarzucić mu, że wcześniej robił to lepiej czy efektywniej.

 

Primitive Knot w naszym Q&A

 

Chałupnicze środki należy uznać za atut. Często wymaga się od artystów rozwoju - nawet jeśli nie zmiany kierunku, to przynajmniej ewolucji stylistycznej - a tymczasem Brytyjczyk pozostaje na te oczekiwania odporny. Skoro opracowane metody zawsze się sprawdzają, to po co kombinować? Stały arsenał - na który składają się niespieszne riffy (najczęściej odgrywane w średnim tempie), jazgot syntezatora wybrzmiewający z oddali i banalnie zaprogramowany automat perkusyjny - spełnia swoją funkcję, choć od początku jest dość jednowymiarowy. Nawet na samym "A New Ontology of Evil" twórca proponuje zbiór bardzo podobnych do siebie piosenek, z których tak naprawdę trudno cokolwiek wyróżnić.

 

W "Black Leather Lips" główny riff i asystująca mu melodia brzmią trochę jak postapokaliptyczny hard rock, a "Liminal Erotica" ma w sobie coś z ambientu tworzonego na dnie piekieł, ale to tylko odstępstwa od reguły. "Neolithic", utwór tytułowy i cała reszta krążka to klasyczny Primitive Knot, który okłada słuchacza maczugą. Mimo wtórności, trudno odmówić takiemu podejściu specyficznego uroku. Tak atawistycznie zagrany industrial to idealna muzyka na ciężkie czasy, nie ma w niej gmatwania, jest za to recepta na zszargane nerwy.

 

Zignorowanie "A New Ontology of Evil" nie będzie oznaczać przegapienia perły na hałaśliwej części sceny muzycznej, ale warto dać temu albumowi szansę. To muzyka zbudowana na sile riffu i najbardziej surowych emocjach, dobrym pomysłem będzie oddać się jej na te niespełna czterdzieści minut.


Deathbed Tapes/2021



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce