Elektroniczny pop w wykonaniu BABii potrafi być radosny i przebojowy, ale także melancholijny, mroczny i przejawiający słabość do eksperymentów z nieregularnymi bitami. Jeżeli dodać do tego otoczkę fantastycznego, samodzielnie wykreowanego świata, mogą pojawić się skojarzenia z Grimes, Ashnikko czy Erith, ale brytyjska artystka nikogo nie naśladuje - żyje wewnątrz własnej, precyzyjnie wykreowanej wizji.
Rozmowa z Soundrive
Nie zajmowałabym się muzyką, gdyby nie plastikowy stół, który zatrzymał mój upadek z wysokości dziewięciu metrów, kiedy miałam siedem lat.
Zanim zajmowałam się muzyką, byłam kelnerką, kucharką, barmanką, pielęgniarką, stażystką u fryzjera, asystentką, stylistką, dyrektorką artystyczną, graficzką, fotografką, kierowniczką studia, studentką, VJ-ką. Było tego bardzo wiele.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to mixtape Davida Holmesa, który ukradłam mojemu ojcu.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to Sassy 009, Jessica Winter i Caroline Polachek.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to Luis Ricardo Falero [hiszpański malarz z XIX wieku], Leigh Bardugo [amerykańska autorka książek dla młodzieży] i Eiko Ishioka [japońska projektantka kostiumów filmowych].
We współczesnej muzyce najbardziej lubię, kiedy ludzie tworzą nowe brzmienia.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię, kiedy nowa muzyka polega wyłącznie na nostalgii i nie ma w niej niczego naprawdę nowego.
Najbardziej w koncertach lubię wchodzenie w odpowiedni flow na scenie i poznawanie nowych ludzi poza sceną.
Moja muzyka jest porównywana do czegoś intymnego, ale onieśmielającego.
Gdybym mogła sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to... Nie zrobiłaby tego. Miałabym wrażenie, że udaję kogoś innego i zdradzam sekrety, które do mnie nie należą. Czułabym się z tym dziwnie.
W wolnym czasie lubię robić ubrania, oglądać filmy i słuchać historii.
Mój ulubiony cytat to: Bądź tym, kim jesteś i mów to, co czujesz, bo ci, którzy mają coś przeciwko, nie mają znaczenia, a ci, którzy są ważni, nie mają nic przeciwko [Bernard Baruch, amerykański finansista].
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mogła robić coś, co robiłam w dzieciństwie, chodziłabym na szczudłach do pubu, ubrana w bluzę ze smokiem, w towarzystwie mojego taty. Napiłabym się coli z odrobiną piwa, dzięki czemu wyglądałaby jak Guinness i zanurzałabym w niej moje krewetkowe czipsy. Właściwie nadal mogłabym to robić.
W dzisiejszym świecie najgorsze jest to, że nie ma jednej odpowiedzi, by dokończyć to zdanie.
Polska kojarzy mi się z natrafieniem na Sophie w hotelu podczas festiwalu Unsound i z wrażeniem, że jej wygląd przypomina majestatycznego jelonka.