Ten zespół nie wywróci waszego życia do góry nogami, ani nie wyważy wrót death metalu po to, by zainteresować nim nowych słuchaczy. Nigdy zresztą nie miał takich ambicji, stawia na rekonstrukcyjne podejście do tworzenia. Co więcej, "You'll Never Rest in Peace" jest trzecią płytą w jego katalogu, a różnice pomiędzy nią a dwiema poprzednimi są kosmetyczne, ale wyszukiwanie ich stanowi raczej gest dobrej woli niż potrzebę analizy rozwoju twórczości kapeli.
Sugerowałoby to, że premierowa muzyka bytomian jest produktem-wytrychem, na który nie warto zwracać większej uwagi, a jednak wrażenia po przesłuchaniu są zupełnie inne. Tych pięciu dżentelmenów wyróżnia autentyczna fascynacja death metalem, oddychają nim, a do tego pewnie co weekend urządzają sobie sesję z klasykami gatunku i wspominkami starych czasów. Dzięki temu surowa energia najnowszego krążka zmusza do śmiercionośnego tańca, nawet jeśli wcześniej zetknęliśmy się już z tymi wszystkimi patentami u klasycznych kapel.
Surowa energia nowego wydawnictwa Offence to pierwsze, na co zwraca się uwagę przy obcowaniu z "You'll Never Rest in Peace", a także główny atut decydujący o tym, że chce się zostać z tym albumem na dłużej. Przyciąga również dlatego, bo podopieczni Witching Hour eksponują chyba najbardziej wyeksploatowaną i przewałkowaną przez wiele zespołów sztokholmską odmianę death metalu. Pierwsze skojarzenia biegną w kierunku Entombed z "Left Hand Path" albo Grave - żwawo i do przodu, z okazjonalnym zwolnieniem pod Asphyx. Oto cała recepta na tę stylistykę. Proste środki decydują o przyjemności związanej z obcowaniem z tym materiałem, czuć w nim sto procent zaangażowania. Trudno nie uśmiechnąć się życzliwie przy świście wajchy w "R.I.P. (Or Not...)", gdzie skandynawskie riffowanie osiąga prędkości i motorykę bliskie thrash metalowi. Pozytywne wrażenie wywiera też "Monastery of Perversion" osadzony na groovie, który zmusza do rytmicznego bujania kończynami czy najlepszy w zestawie, polskojęzyczny "Inferno" (z gościnnym udziałem Romana Kostrzewskiego) ciągnący w kierunku doom metalu.
Najnowszy album Offence może nie zostanie ze mną na lata i nie podbije list muzycznych podsumowań, ale w kategorii współczesnego polskiego death metalu radzi sobie bardzo przyzwoicie. Niech nikogo nie zwiedzie ta głupawa okładka czy tytuły pokroju "This Is a Fucking Death Metal Song" - tu nie ma żartów, jest wyłącznie wybijanie zębów.
Witching Hour/2021