Najważniejszą z tych cech są jednak hity. Nie każdemu może się to wydawać oczywiste, ale w tej estetyce największe wrażenie robią przede wszystkim spójne i dobrze napisane piosenki. Niezależnie, czy zagrane w podniosłym duchu Iron Maiden, czy w tym skrajnie radykalnym, nieznoszącym sprzeciwu, jak u Impaled Nazarene - mają wpadać w ucho. Unto Others rozumieją to doskonale, a ich drugi album (podobnie jak debiut) wciąga bez pamięci.
Można było zastanawiać się, jak ekipa z Portland podejdzie tym razem do heavy metalu, ponieważ "Mana" (nagrana jeszcze pod szyldem Idle Hands) sugerowała dojście do ściany. Wydawało się, że przewodzona przez Gabriela Franco załoga nie zabrzmi już bardziej przebojowo, że dalsze próby eksplorowania tego firmowego stylu będą przegięciem. Okazało się jednak, że nie. Wystarczyło poddać ugruntowany schemat komponowania lekkiemu liftingowi, nadać muzyce surowsze rysy, a dzięki temu całość nabrała nowych barw. Unto Others dalej, bez większego skrępowania używa swoich patentów, gdzie na prowadzenie wysuwają się przede wszystkim punk'n'rollowa lekkość Beastmilk, melodie pożyczone od The Mission czy te wokale niezmiennie budzące skojarzenia z The Sisters of Mercy. Sednem "Strength" pozostaje jednak to, że Unto Others dorośli i rozwinęli się na przestrzeni ostatnich dwóch lat - pojęli, jak przetrzymywać słuchacza w niepewności, dzięki czemu całość nie jest tak zero-jedynkowa jak poprzedniczka.
Druga propozycja kwartetu z Filadelfii to wciąż przeboje, ale bardziej zakamuflowane. O ile "Mana" była zbiorem bezprecedensowych hitów, które w oderwaniu od reszty krążka działały świetnie, o tyle "Strength" jest materiałem znacznie lepiej funkcjonującym jako jednolita całość. Zespół brzmi bardziej spójnie - może dlatego, że tym razem nie postawił na bardzo jaskrawe zaakcentowanie refrenów i nieznośnie chwytliwe hooki wyłaniające się zza każdego rogu. Nowe rozwiązania są mniej oczywiste, co może wywołać lekki szok na wstępie, by potem z miejsca zachęcić do wgryzania się we wprowadzone zmiany. A trochę ich jest.
Już od wejścia słuchacz dostaje w twarz heavy-thrashowym riffem à la King Diamond w otwierającym "Heroin", gdzie dopiero z czasem do głosu dochodzą walczące w dwóch kanałach gitarowe melodie do spółki ze skoczną podbudową sekcji rytmicznej. Podobnie zaskakuje choćby "Why" sprawiający wrażenie zmetalizowanej wersji dowolnego z tych bardziej dynamicznych numerów The Smiths. Zanim popukacie się w głowę, uznając to za szczyt bredni, wsłuchajcie się w sznyt prowadzącego całość fragmentu na granicy heavy metalu i jangle popu, który naprawdę brzmi jak zagrany przez sobowtóra Johnny'ego Marra.
Przepadam za tym momentem, gdy zespół mimo rosnącej popularności i rzeszy fanów, jest w stanie odwrócić się za siebie i relegować ze swojej muzyki pewne elementy, których nie da się dłużej eksplorować i zastępuje je nowymi, lepszymi. Unto Others ta sztuczka wyjątkowo się udała, a "Strength" to płyta stanowiąca najlepsze świadectwo tych zmian, czyli taka, która dysponuje numerami zostającymi w głowie na lata.
Roadrunner/2021