Sam nie potrafię narzekać na reedycje i wznowienia - chociażby ze względu na rok, w którym się urodziłem niektóre starocie są poza moim zasięgiem. Słuchanie z Youtube'a nigdy nie zastąpi fizycznego nośnika, a w przypadku gdańskiego Enough! do niedawna nie miałem innych możliwości. Album "Darkside" (świeżo wypuszczony na winylu przez Trującą Falę, wzbogacony o dwa numery ze splitu z Juggling Jugulars) to jedna z najciekawszych rzeczy, jakie przytrafiły się zarówno Trójmiastu, jak i scenie crustowej w ogóle.
Największą siłą Enough! jest wyraźnie widoczny romans z ówczesnym death metalem. Muzyka choć osadzona na crustowych patentach i pędząca do przodu nieprzerwanie na d-beatowej motoryce, osiąga tutaj niesamowity ciężar. To ewidentnie świadomy wybór, uwypuklony w miksie, za który odpowiada Roman Dmowski (zbieżność nazwisk przypadkowa). Uwydatnienie niskich tonów i wysunięcie na przód silnie przesterowanych gitar, dodatkowo wsparte przez dwa wokale (świetny Beaty Stefanowicz i wybitnie niski ryk Tomka Pawlaka), sprawia, że każda zagrywka Enough! miażdży słuchacza. Brzmienie i produkcja to zdecydowanie największy atut tego materiału, a przeniesienie "Darkside" na czarny placek dodatkowo potęguje efekt.
Kompozycyjnie mamy tutaj do czynienia z portretem sceny tamtych czasów. Enough! choć zauważalnie czerpie z brudnego death metalu, jest wciąż kapelą crustową i odnosi się do dojrzałej epoki w tej muzyki, wolnej od poszukiwań, znającej swoją sprawdzoną formułę. Kompozycyjnie Gdańszczanie nie wybijali się przed szereg, jeżeli zestawić ich z takimi klasykami jak Doom czy Extreme Noiste Terror. Mimo bazowania na schematach, jest w tej muzyce coś nieopisanego. Może to zgranie dwóch wokali, które momentami wychodziło lepiej nawet niż w Homomilitii (zwłaszcza w "Zderzenie Świata")? Może uczucie autentyczności w całym tym gniewie zaklętym w dźwięki? A może fakt, że chociaż Enough! nie odbiega od crustowych standardów z tamtych czasów, to cały ciężar i sposób kompozycji do tego stopnia zostały zrównoważone, że gdyby album zespołu z Trójmiasta postawić obok starych materiałów chociażby Grave, wcale by się nie wyróżniał?
W tym tkwi urok tego materiału - wszystko spójnie się zgrywa i nawet po dwudziestu pięciu latach po premierze ("Darkside" pierwotnie ukazało się w 1996 roku) broni się doskonale. Chociaż winyl wpadł mi w ręce niedawno, już zgubiłem rachubę w liczbie jego przesłuchań. Enough! jest brudne, piekielnie ciężkie, chamskie i spoiste wewnętrznie. "Darkside" nie ma gorszych momentów, wypełniaczy czy zapchajdziur i nie ma też potencjalnych "hiciorów" - każdy utwór wyjęty z kontekstu będzie reprezentatywny dla całego wydawnictwa. Wszystko się tutaj zgadza (oprócz koszmarnej okładki, która chociaż znacznie zmieniona względem wersji kasetowej, wciąż jest paskudna i to nie w ten przewrotny, pozytywny sposób, w jaki paskudne są na przykład okładki Cannibal Corpse). Nie sądzę, żeby Enough! kiedykolwiek stało się jedną z tych kapel, które dziesiątki lat po rozpadzie opuszczają podziemie i docierają do dużej liczby słuchaczy, ale nie zmienia to faktu, że akurat ta reedycja i możliwość dorwania "Darkside" na winylu po prostu cieszy. Odświeżenie albumu utwierdza w przekonaniu, że choć Enough! ma status zespołu kultowego tylko w wąskich kręgach, to status ten jest całkowicie zasłużony.
Trująca Fala/2021