Ann wpisuje się w nurt młodych artystek sprawnie łączących melancholijną, niekiedy wręcz przygnębiającą aurę z przebojowością i talentem do wpadających w ucho melodii. Podobnie jak Holly Humberstone, Olivia Dean czy Billie Eilish znajduje punkty wspólne dla skrajności, porusza tematy związane z równością płci, dyskryminacją czy zdrowiem psychicznym, a jej wrażliwość i emocjonalność nie pozwalają przejść obok tej muzyki obojętnie.
Rozmowa z Soundrive
Nie zajmowałabym się muzyką, gdyby nie uraz dłoni, w związku z którym musiałam opuścić szkołę artystyczną.
Zanim zajmowałam się muzyką, byłam dzieckiem [śmiech].
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to "The NeverEnding Story" Limahla - uwielbiałam tę piosenkę, kiedy byłam mała.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to "Dopamine" Børns.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to Tim Burton, MLMA [koreańska artystka wizualna i projektantka mody] i Tara Khorzad [projektantka mody].
We współczesnej muzyce najbardziej lubię, kiedy podejmowane są dyskusje na ważne tematy.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię, kiedy jest pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia.
Najbardziej w koncertach lubię, kiedy publiczność reaguje żywiołowo. Kiedy skacze, śpiewa, tańczy, klaszcze i krzyczy.
Moja muzyka jest porównywana do onirycznego, mrocznego popu.
Gdybym mogła sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to... Nie potrafię wybrać tylko jednego.
W wolnym czasie lubię przebywać z moimi psami.
Mój ulubiony cytat z filmu to... Nie potrafię wybrać tylko jednego.
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mogła robić coś, co robiłam w dzieciństwie, nie myślałabym zbyt dużo.
W dzisiejszym świecie najgorsza jest nienawiść.
Polska kojarzy mi się z trasą koncertową [śmiech].
fot. Ondrej Pycha