Obraz artykułu Allie Crow Buckley - "Moonlit and Devious"

Allie Crow Buckley - "Moonlit and Devious"

82%

Jedną z aktywności, które najsilniej przywołuje wspomnienia z czasów dziecięcej beztroski i godzin spędzanych na placu zabaw jest huśtanie się na huśtawce. Do dnia dzisiejszego uwielbiam ten delikatny powiew wiatru we włosach i poczucie wolności. Huśtawka to także kluczowy element fabuły teledysku do "Nothing Scared" promującego debiutancki album Allie Crow Buckley. Znajdziecie na tej płycie sporo nostalgicznych i naprawdę pięknych dźwięków.

Pochodząca z Los Angeles wokalistka i kompozytorka nawiązuje do minionych lat swojego życia poprzez odniesienia do muzyki klasycznej i tańca, który przez kilka lat trenowała. Na "Moonlit and Devious" buduje z nich pełną emocji opowieść, sięga po pop, psychodelię, rock i elektronikę, zestawiając je w odpowiednich proporcjach. Są w tych dźwiękach pewna teatralność i wyrafinowanie, a z drugiej strony naturalność i równowaga. Inspiracje artystki - jak sama przyznaje na oficjalnej stronie internetowej - są rozległe, od mrocznych riffów Black Sabbath przez ekspresję wokalną Joni Mitchell aż po muzykę klasyczną i dokonania poetów, na czele z twórczością Roberta Gravesa i Williama Blake'a.

 

"Moonlit and Devious" to album uniwersalny, może trafić do odbiorców szukających nieoczywistych gatunkowych połączeń, a jednocześnie lubiących ładne piosenki. Z jednej strony kołyszące, jak pozornie niezobowiązująca melodia "Hasta La Vista", z drugiej mroczne i niepokojące, jak brzmienie organów w kompozycji tytułowej.

 

Nie jest to muzyka przełomowa i wytyczająca nowe trendy, ale w piękny sposób nawiązuje do tradycji i spajaja to, co od lat cenione. To ambitny pop-rock zagrany na melancholijną nutę. Rozmarzone melodie w stylu retro spotykają tutaj klimat z domieszką shoegaze'owych zgrzytów i post-rockowej tajemniczości, wyczuwalnej na przykład w "Serpentress". Nostalgiczne brzmienie gitar i klawiszy niekiedy przywodzi na myśl atmosferę "Stupid Dream" z repertuaru Porcupine Tree.

 

To album, którego słucha się z przyjemnością szczególnie wtedy, gdy szuka się muzyki sprzyjającej odpoczynkowi i wyłączeniu się na jakiś czas z codziennych spraw. "Moonlit and Devious" jest zestawem piosenek, które zostają w głowie na dłużej, dzięki urokliwym melodiom, refleksyjnym tekstom i brzmieniowym smaczkom. Z każdym kolejnym odsłuchem odkrywa się tutaj kolejne detale.

 

Wyrazisty i charakterystyczny wokal Buckley nie dominuje nad muzyką, lecz pięknie ją podkreśla, buduje tajemniczą i angażującą historię. To płyta, która kołysze i hipnotyzuje, zachęcając do kolejnego odtworzenia zaraz po wybrzmieniu ostatnich taktów finałowego "Taming Shadows". Niespełna czterdzieści minut upływa błyskawicznie, pozostawiając odbiorcę z pragnieniem ponownego zanurzenia się w urokliwych kompozycjach, zamknięcia oczu i zagłębienia się w marzeniach. Mam nieodparte przeczucie, że niebawem zrobi się o tej artystce głośniej.


wydanie własne/2021



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce