Blackgaze w wykonaniu ekipy z Petersburga to subtelne połączenie dwóch skrajności - melancholii i desperacji z nadzieją oraz podnoszeniem na duchu. W tym roku minie dziesięć lat odkąd zaczęli szlifować to unikalne brzmienie, a na trzecim wydawnictwie doprowadzili je do perfekcji.
Rozmowa z Soundrive (Artem - wokalista i gitarzysta)
Nie byłbym muzykiem, gdyby nie kumpel ze szkoły, który na jedną z imprez przyniósł swojego Squiera Stratocastera i nauczył mnie grać "Smoke on the Water".
Zanim zostałem muzykiem, zajmowałem się wieloma rzeczami. Jako dziecko miałem liczne hobby, ale żadne nie wciągnęło mnie na dłużej.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to głównie rosyjski rock i alternatywa z lat 80. oraz 90. Miedzy innymi Kino czy Korol i Shut.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to Nothing, Loathe i Clown Core.
Mój ulubiony artysta niezwiązany z muzyką to Hidetaka Miyazaki, który tworzy gry z atmosferą tak gęsta, że można ją kroić nożem [twórca serii "Souls" i gry "Bloodborne"].
We współczesnej muzyce najbardziej lubię to, że każdy ma szansę, by zostać usłyszanym.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię tego, że promowanie się i marketing są zazwyczaj ważniejsze od samej sztuki, o ile faktycznie chcesz być usłyszanym.
Najbardziej w koncertach lubię odczuwać energię publiczności i rozmawiać jeden na jednego z ludźmi po występie.
Nasza muzyka jest porównywana do zimnej wiosny. Tej pory roku, kiedy śnieg się jeszcze utrzymuje, ale słońce świeci już mocniej i robi się odrobinę cieplej.
Gdybym mógł sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłby to "Bloodhail" Have A Nice Life. To czysta magia pod postacią muzyki.
Gdybym mógł zadać mojemu ulubionemu artyście jedno pytanie, zapytałbym, czy jest szczęśliwy.
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mógł robić coś, co robiłem w dzieciństwie, nie myślałbym o śmierci.
Polska kojarzy mi się z przytulnymi przydrożnymi restauracjami. To najlepsze miejsca na posilenie się i odpoczynek, kiedy jesteś w trasie.
fot. Maria Nemm