Odłóżmy na bok koszmarnie słabe dowcipy i nerdowskie analogie, przejdźmy do meritum. "Sanctus Propaganda Sessions Vol.1" to pierwsza z kilku zaplanowanych sesji, podczas których rejestrowane i streamowane będą występy z podlaskiego studia Dobra 12, a następnie w tym samym miejscu odbędą się dodatkowo sesje studyjne. Cel wydawnictwa jest podwójnie szczytny - poza dostarczeniem namiastki koncertu, której wszyscy tak desperacko potrzebujemy, materiał został wydany charytatywnie, na cel wsparcia schroniska dla koni Tara.
Nigdy nie lubiłem recenzować albumów koncertowych, a zwłaszcza kapel, które przez lata obrosły statusem kultowych. Cieszy mnie więc to, że niniejsze wydawnictwo zawiera studyjną sesję, a nie live. Nie ma sensu rozpisywać się na temat tego, że Infekcja ma wyrobiony, charakterystyczny styl grania agresywnego crust punka - wszyscy zainteresowani tematem są doskonale tego świadomi. Szybkie, brudne i ciężkie numery w połączeniu z (charakterystycznymi zresztą dla gatunku) zaangażowanymi społecznie i poruszającymi aktualne problemy tekstami leżą u podstaw renomy Infekcji. Doskonale ułożona setlista, która przeplata nowe utwory z nagranymi raz jeszcze starymi klasykami, tym bardziej uwypukla konsekwencję zespołu w trzymaniu się swojego stylu.
Pieczołowite ukręcenie zespołu tworzy złoty środek pomiędzy brudem, "chamstwem" w brzmieniu a czytelnością. Nawet jeżeli gitary mają nieznacznie cieplejsze brzmienie (rzuca się to w uszy między innymi na początku utworu "Inkubatory") niż na wcześniejszych materiałach, nie tracą na szorstkości. Każdy instrument ma wyraźnie zarysowane partie i wszystkie fantastycznie ze sobą współgrają. Wokal Mokrego, w zdecydowanej większości wysoki (co jest o tyle ciekawe, że najlepiej brzmią u niego niższe partie), potężnie niesie się nad pozostałymi dźwiękami, w kilku momentach wybijając się mocno na przód (zwłaszcza w doskonałym wrzasku na początku "Strzeż się").
Niedosyt pozostawia długość materiału - rozumiem, że przy dobrej muzyce czas szybciej mija, a w dodatku w tym gatunku nie ma miejsca na epickie, godzinne monumenty. W przypadku "Sanctus Propaganda Sessions Vol.1" długość materiału wręcz jednak boli, całość mija tak błyskawicznie, że nie pozostawia delikatnego niesmaku, a raczej nieprzyjemne zaskoczenie typu: Jak to? Już?!
Niezgorzej prezentuje się wydanie płyty - prosta okładka ze zdjęciem zespołu okraszona została skąpanymi w zieleni obrazami z protestów, które miały miejsce ostatnimi czasy (od Strajku Kobiet przez Czarny Protest i obronę Rozbratu aż po zdjęcia z akcji Food Not Bombs). Trzeba przyznać, że fotografie zostały dobrane wyjątkowo dobrze (zwłaszcza ta z ludzkim mięsem) i wspaniale współgrają z notką o istotności sprzeciwu oraz protestów z tyłu winyla. Szata graficzna zrobiłaby całościowo dobre wrażenie, gdyby tylko spis utworów nie był całkowicie nieczytelny i niechlujny. Na szczęście sytuację ratuje wkładka wewnętrzna, gdzie oprócz utworów, znajdują się teksty (w dwóch językach), a cały jej projekt robi w swojej prostocie duże wrażenie (ukazuje czarno białe, typowe PRL-owskie blokowisko, nad którym znikąd unosi się gargantuicznych rozmiarów kot).
Przy obcowaniu z materiałem, który jest nie-do-końca-live-albumem, ani przez sekundę nie pojawia się wrażenie, że dostaliśmy produkt niekompletny, wypuszczony na siłę. Zarówno zespół, jak i realizator czy wydawca wywiązali się wzorowo ze swojej pracy. Świetne napisane utwory o doskonałym brzmieniu, wydane w atrakcyjny sposób. Sesja oddaje żywiołowość prawdziwego koncertu, nie mierzi studyjnym wypieszczeniem i wypolerowaniem, co oznacza, że Infekcja przetarła szlak wręcz wzorcowo i nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na kolejne tego typu wydawnictwa.
Sanctus Propaganda/2020