Obraz artykułu Etti/Etta: Dreampopowe Halloween

Etti/Etta: Dreampopowe Halloween

Halloween może kojarzyć się z magią i strachem, ale album "It's Hallowe'en" poza retro-okładką i kilkoma syntezatorowymi akordami przywodzącymi na myśl zarówno muzyczną, jak i filmową twórczość Johna Carpentera, niewiele ma wspólnego z horrorem. To muzyka momentami wręcz podnosząca na duchu, choć w osobliwy sposób.

Dream pop i shoegaze to fundamentalne składniki brzmienia kanadyjsko-włoskiego Etti/Etta, czasami zapędzają się w dodatku w kierunku post-punku i zawsze korzystają ze skromnych środków, przetwarzając swoją hałaśliwą twórczość przez filtr lo-fi.

 

Rozmowa z Soundrive (Marcus - gitara, syntezator, omnichord)

Nie byłbym muzykiem, gdyby nie moja starsza siostra. Kiedy w młodym wieku masz starsze rodzeństwo, to słuchanie całej tej odkrywanej przez nich muzyki ma na ciebie ogromny wpływ. Przynoszą do domu rzeczy tak różne od tego, czego sam dotąd słuchałeś, że natychmiast otwierają ci się oczy i zostajesz zainspirowany.


Zanim zostałem muzykiem... Obydwoje nadal zajmujemy się czymś innym [śmiech].

 

Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to dość dziwna mieszanka, która pojawiała się w moim domu - dużo staroci, Beatlesi, Simon and Garfunkel, rzeczy z lat 80. pokroju Springsteena i przypadkowe albumy new wave'owe, a do tego wiele ścieżek dźwiękowych Morricone.

 

Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to... Trudno jest pozostać na bieżąco z tak wieloma wydawnictwami ukazującymi się każdego tygodnia, ale jedno z ostatnich, które naprawdę do mnie trafiło to "I'll Probably Be Asleep" Hachiku. Piękny i imponujący album!

Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to głównie pisarze i reżyserzy pokroju Carpentera, Burtona czy Cronenberga. Jestem ogromnym fanem niskobudżetowych filmów z lat 80. - filmów klasy B, grindhouse'u, science-fiction, horrorów. Zawsze znajdą się w nich pomysłowe i oryginalne momenty. Uwielbiam, kiedy coś jest trochę surowe albo niedoskonałe, a jednocześnie pokazuje się od twórczej i pełnej energii strony.

We współczesnej muzyce najbardziej lubię nowe pomysły i perspektywy, nowe brzmienia.

We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię przesadnego korzystania z możliwości, jakie daje produkcja.

 

Najbardziej w koncertach lubię... Na żywo wszystko brzmi lepiej, lubię też widzieć muzyków w trakcie występowania. Kiedy dopiero zaczynałem tworzyć własna muzykę, chodziłem z kolegą na koncerty i próbowaliśmy w ten sposób nauczyć się grać nowe utwory, zobaczyć, jak niektóre partie były wykonywane.

 

Gdybym mógł sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to... Naprawdę trudno na to odpowiedzieć. Dla mnie krótkie fragmenty albo konkretne momenty utworów są bardziej inspirujące, na przykład musitron [rodzaj klawioli] w "Runaway" [Dela Shannona] albo gitarowe solo z "PS I Love You" Facelove czy fortepian w "Pink Moon" Nicka Drake'a.

 

Największa mądrość, jaką w życiu usłyszałem to: Nie bądź dupkiem.

 

Gdybym w dorosłym życiu wciąż mógł robić coś, co robiłam w dzieciństwie, bawiłbym się w cukierek albo psikus w Halloween.

 

Gdybym mógł zakończyć jeden spór, który dzieli ludzi... Nie mam pojęcia, ale na pewno przydałoby się więcej dobra na świecie.

Polska kojarzy mi się z pączkami i naszym przyjacielem Tomem.

Rozmowa z Soundrive (Raffaella - wokal, gitara basowa)

Nie byłabym muzykiem, gdyby nie cała muzyka, jakiej słucham od wczesnego dzieciństwa.

 

Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to muzyka z całego świata, której słuchano w moim domu. Zawsze sięgałam po bardzo różnorodne rzeczy. Na pewno moim pierwszym ulubionym zespołem było Queen, jestem ich fanką od jedenastego roku życia - spełnili ważną rolę w doprowadzeniu mnie do innych muzycznych odkryć.

 

Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to Caravaggio i Pasolini jako pisarz, poeta i reżyser.

 

Najbardziej w koncertach lubię obecność artysty i dzielenie się niepowtarzalnym występem, który na chwilę łączy ludzi.

 

Gdybym mogła sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to... Jest ich bardzo wiele, ale gdybym musiała wybierać, postawiłabym na "Pink Frost" The Chills.

 

Największa mądrość, jaką w życiu usłyszałam to: Nie bądź dupkiem.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce