Obraz artykułu Vual - "To End All Life"

Vual - "To End All Life"

90%

Twarze polityków od prawa do lewa sprawiają, że robi ci się niedobrze; chciwi prezesi wielkich korporacji doprowadzają cię do szału; wkurzają szef, sąsiad, sprzedawca z najbliższego sklepu, a czasami nawet z trudem znosisz siebie samego... Jeżeli akurat towarzyszy ci głęboko mizantropijny nastrój, debiutancki album Vual może przynieść ulgę. Nie pocieszenie, ale na pewno poczucie, że nie jesteś sam w poczuciu niechęci do całego świata.

2020 rok dostarczył szczególnie wiele argumentów na to, by rozwijać brak sympatii do rodzaju ludzkiego, a przynajmniej do tych jego przedstawicieli, którzy powinni nas reprezentować, dbać o interesy słabszych i nie dać im zginąć od śmiertelnego wirusa, z głodu albo w krucjacie o siłowe wprowadzenie demokracji. Amerykański duet na tym jednak nie poprzestaje - all w tytule ich pierwszego krążka należy traktować bardzo dosłownie, skłaniają się ku nihilizmowi absolutnemu i zakończeniu istnienia wszystkich wielokomórkowych organizmów we wszechświecie, łącznie z roślinami, zwierzętami, nawet z niektórymi grzybami.

 

Ekstremalne rozwiązanie, ale przecież nie jak na black metalowe standardy, tutaj dodatkowo spowolnione do umiarkowanego, sludge'owego tempa po to, żebyśmy nie przegapili ani jednej kipiącej od nienawiści sylaby, ani jednej nawołującej do samounicestwienia nuty. Teksty zostały zresztą zainspirowane przez powieści i opowiadania Thomasa Ligottiego, a także przez jego życiową postawę, którą we wprowadzeniu do "Spisku przeciwko ludzkiej rasie" wyrażają słowa: Nie ma przyrody wartej czci, z którą warto na powrót się zjednoczyć; nie ma jaźni, która wróciłaby na tron jako kapitan okrętu własnego losu; nie ma przyszłości, ku której warto by zdążać, na którą warto by mieć nadzieję. Życie jest, jak stwierdza dobitny stempel niezgody Ligottiego, chorobliwie bezużyteczne.

 

Ta nieco romantyczna i bardzo dekadencka wizja może wydawać się pociągająca, ale póki co Ligotti, członkowie Vual i każda z osób czytających niniejszy tekst żyje, najprawdopodobniej nikt z nas nie planuje masowej eksterminacji, a nawet zdarza się nam radować ulotnymi urokami świata doczesnego. Treści zawarte na "To End All Life" należy więc traktować jak specyficzny koncept i ponurą estetykę, szukanie sposobu na wstrząśniecie słuchaczem, a nie jak śmiertelnie poważny manifest. To rodzaj hiperboli, która poprzez wyolbrzymienie problemu, ma zwracać uwagę na jego istotę, czyli na to, że ludzkość potrzebuje nowego kursu i radykalnych zmian.

 

Cały ten kontekst można równie dobrze pominąć, nie tylko dlatego, bo nie jest niczym nowym, ale również dlatego, bo "To End All Life" ma znacznie mocniejsze argumenty na to, by poświęcić mu przynajmniej kilkanaście godzin. Najważniejszy to doskonale dobrane proporcje pomiędzy black a sludge metalem, co objawia się przede wszystkim odstąpieniem od kurczowego trzymania się tempa stanowiącego immanentną cechę drugiego z tych gatunków. Wiele zespołów do tego stopnia fascynują powolne uderzenia w bębny i wyszarpywanie pojedynczych dźwięków ze strun gitar, że żadne zmiany w tym zakresie nie są nawet rozpatrywane. W dodatku często za pożądane uznaje się wprowadzenie słuchaczy w niemalże hipnotyczny stan, a nic nie tłumi zmysłów skuteczniej od powtórzeń i motorycznego dudnienia. Nie oznacza to jednak, że na śmielsze eksperymenty nie ma na pograniczu tych dwóch konwencji miejsca.

 

Vual już w otwierającym album "Cancerbeast" (bezdyskusyjnie jeden z najciekawszych metalowych utworów 2020 roku) udowadnia, że czołobitny stosunek do kanonu nie musi być jedynym rozwiązaniem. Leech i Vok nie boją się w kluczowych momentach przyspieszać, manipulować tempem i dynamiką, dodawać strzępy wpadającej w ucho melodii albo docisnąć ścianą dźwięków. Z kolei "Spreading the Poison" czasami przypomina ubarwiony na czarno punk rock spod znaku Venom, a niektóre partie gitarowe po odgrywaniu na nylonowych strunach przemieniłyby się w prosty blues. Na pewno nie są to aż tak wyszukane i zaskakujące próby odnalezienia świeżego brzmienia, jak w przypadku chociażby "Alphaville" Imperial Triumphant, ale przy całej swojej surowości i wulgarności, Vual nigdy nie popada w banał, co w połączeniu ze złowieszczą aurą i chtonicznymi wyziewami wokalisty sprawia, że trudno się od "To End All Life" oderwać.

 

Paradoksem mizantropii często okazuje się podziw do kreatywności człowieka, zachwyt nad dziełem przy jednoczesnej niechęci do jego twórcy. Jeżeli więc zgodzić się z światopoglądem Vual, to natychmiast trzeba mu także zaprzeczyć, bo dla tak udanych albumów, jak "To End All Life" warto rodzaj ludzki uchronić przed zgubą.


Battalion Nihil/2020



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce