To wszystko było tylko grą, dość niewinną zresztą - w praktyce częściej wspinaliśmy się na drzewa, kryliśmy w krzakach i krzyczeliśmy pif-paf niż faktycznie narażaliśmy zdrowie. Zdarzały się co najwyżej obtarcia kolan czy zdarty łokieć lub kilka mniejszych siniaków. Nikt nie dawał po sobie poznać bólu, bo przecież prawdziwi bohaterowie westernów to twardzi zawodnicy.
Zabawa w odgrywanie ról nie była niczym wyjątkowym, ale westerny oddziaływały trochę inaczej na nasze dziecięce psychiki. W końcu nie dość, że odgrywaliśmy scenki z przeszłości, to jeszcze totalnie obce nam kulturowo. Nie pamiętam też, bym za młodziaka obejrzał jakikolwiek western od początku do końca. Czasami udawało mi się podejrzeć fragment filmu tego gatunku, gdy babcia, u której spędzałem wakacje, zdążyła zasnąć bez wyłączenia telewizora, więc więcej było na podwórku naszej fantazji niż faktycznej rekonstrukcji.
Duet tworzący Giorgio Fazer, czyli Miron Grzegorkiewicz (między innymi Jaaa!, M8N, Daktari) oraz Mateusz Franczak (Daktari, How How), chyba też zatęsknił za toczonymi na podwórku kowbojskimi potyczkami. Bliżej im do włoskiej odmiany gatunku (spaghetti westernów), na co wskazuje wybrana dla ich wspólnego projektu włosko brzmiąca nazwa. Filmy tego nurtu były zdecydowanie tańsze w produkcji od hollywoodzkich odpowiedników i często opowiadały historie outsiderów, którzy nie wykazywali się bohaterskimi czynami. Co najważniejsze, autorzy płyty "Odarci z godności" całą tę egzotyczną dla nas stylistykę odczytują z perspektywy polskiej. Jak sami twierdzą, przez brak wątków westernowych w polskim kinie, chcieli stworzyć coś na wzór soundtracku do "nieistniejących polskich westernów".
Tytuł płyty nadawałby się na nazwę dla filmowego projektu spod znaku rewolweru i łuku, ale to nie wszystko - Grzegorkiewicz i Franczak zrezygnowali z tradycyjnych wokali, a w zamian można usłyszeć wycinki dialogów czytanych przez polskiego lektora, a także zabawy przetworzonym głosem. Każdej z kompozycji nadali tytuł budzący skojarzenia z charakterystycznymi elementami występującymi w obrazach, których akcja rozgrywa się na Dzikim Zachodzie, a te współgrają z ich brzmieniem. W "Starym kojocie" słyszymy wycie tytułowego zwierzaka gdzieś pośrodku pustyni, w "Ognisku" trzask spalanego drewna, a w "Młynie" odgłosy płynącej wody. Dzięki wykorzystaniu dźwięków otoczenia i natury bardzo łatwo można uwierzyć w świat wykreowany przez Giorgio Fazer, choć nie jest to typowa preria.
Podstawą brzmienia jest tu bowiem to, do czego autorzy przyzwyczaili nas w swoich poprzednich projektach - ambientowy nastrój tworzony za pomocą zniekształconej, wolno płynącej elektroniki. Tu i ówdzie pojawi się gitarowy strzęp lub perkusyjne uderzenie, ale dźwięk wykorzystywany jest głównie w sposób przypominający pociągnięcia pędzlem. Giorgio Fazer malują krajobrazy bezkresne, piękne, pełne możliwości, ale też zdradliwe, wymagające ciągłej uwagi i groźne w swej istocie. Dodatkowo nakładają na to filtr z nostalgii - być może za tamtymi czasami, niewykluczone, że za bezkresną naturą, a prawdopodobnie też za tym okresem, gdy nieświadomi do końca, czym jest Dziki Zachód, sami odgrywali na pobliskim podwórku scenki z widzianego jedynie w telewizorze, wyidealizowanego przez młody umysł miejsca.
Łatwo wrzucić "Odartych z godności" w szufladkę z napisem ambient, ale daleko drugiej płycie Giorgio Fazer do muzyki tła. Nie jest to też słuchowisko, pomimo tworzenia spójnej historii z wykorzystaniem nagrań terenowych. To bardzo dobra, ambitna i eksperymentalna płyta, z pomocą której bardzo łatwo można się przenieść w niedostępną dla mieszkańców naszej części globu krainę. Dzięki temu wreszcie możemy spełnić dziecięce marzenia.
Nagrania Somnambuliczne/2020