Obraz artykułu Matt Berninger - "Serpentine Prison"

Matt Berninger - "Serpentine Prison"

80%

Nie zamierzam tego ukrywać, istnieje we mnie duże zapotrzebowanie na muzykę, która łączy melancholię i subtelną przebojowość. Jednocześnie wiem, że wydawnictw wpisujących się w tak skrojone wymagania jest dziś cały ogrom, ale jak wyłuskać te najlepsze? W którym momencie artysta staje się kimś więcej niż kolejnym z pogrobowców Joy Division albo umęczonym w swym narcyzmie fanem Cave'a?

Odnoszę wrażenie, że własna tożsamość dochodzi do głosu wtedy, gdy inspiracje nie przenikają do muzyki bezmyślnie. Muszą zostać przefiltrowane przez indywidualną wrażliwość w tworzeniu, a tak się składa, że zespołem, który od lat wręcz książkowo spełnia te kryteria jest The National. Wspominam o nich nie bez kozery, byłem wyjątkowo ciekaw, czy piętno zespołu zostanie przeszczepione na grunt solowego krążka jego lidera w stopniu zbyt dobitnym. Skąd takie obawy?

 

Berninger jest jednym z nierozerwalnych elementów The National, z tym swoim przyciszonym wokalem utrzymanym w konwencji bełkotliwo-mruczanej. Już samo to nie pozostawiało wielkiego pola do popisu przy wyborze stylistyki własnego materiału. Mówiąc skrótowo, musiało być smutno i kropka. Ale czy "Serpentine Prison" stylistycznie stoi w jednej linii z chociażby "High Violet" albo "Trouble Will Find Me"? Aby wykazać istotne różnice, posłużę się porównaniem na bazie pór roku. The National jest muzycznym odpowiednikiem końcówki lata - w ramach tego zespołu funkcjonuje coś na wzór nieokreślonej tęsknoty, która idzie pod rękę z emocjonalnym rozedrganiem. W efekcie daje to piosenki smutne, ale dynamiczne. Zróżnicowane od strony wątków instrumentalnych i rozkładania akcentów w przestrzeni danego utworu.

 

Z "Serpentine Prison" sprawy mają się nieco inaczej. To płyta wręcz stworzona pod jesienne spacery z parasolem nad głową. Jest znacznie skromniejsza aranżacyjnie od tego, co Berninger robi w swojej głównej formacji. Nie ma tutaj przywiązania do detalu, instrumentarium okrojono do minimum, a stylistycznie również wygląda to odmiennie niż u "Nacjonalistów". W tym miejscu nie znajdziecie indie rocka, a raczej folkowe snuje, które delikatnie niosą ten materiał od samego początku do końca.

Zdarzają się momenty - jak choćby w "One More Second" - gdy napięcie narasta, ale jednak całość zdominowana jest przez przyjemnie leniwe piosenki. O dziwo, w takiej jednostajności nie ma niczego złego. Matt czuje się w tej estetyce jak ryba w wodzie. Rezultatem jest bardzo dobry krążek, w którego zawartość uwierzyłem od pierwszego odsłuchu, mimo pozornej monotonii. Nawet jeśli takowa może być wyczuwalna, to wieńczący płytę utwór tytułowy właściwie rekompensuje wszelkie niedogodności. Nie da się nie uśmiechnąć przy tych podbitych dęciakach i hammondach, po prostu nie da.

 

Czy na solowym debiucie Matt Berninger próbuje w jakiś sposób oderwać się od tego, co robi w The National? Przynajmniej częściowo tak jest. "Serpentine Prison" to płyta z indywidualną tożsamością, nie brzmi jak wyuczony klon. Nobliwy Panie Piosenkarzu, znowu to zrobiłeś i dostarczyłeś porcję smutnych piosenek na kilka najbliższych miesięcy, dziękuję!


Concord Records/2020



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce