Początek to sludge metalowy walec z hardcore'owym wrzaskiem, ale zanim zdążycie do niego przywyknąć, tempo gwałtownie spadnie, a głos Stephane'a obnaży pełną krasę jego unikalnych talentów. Znacie ten sposób przechodzenia ze skrajności w skrajność chociażby za sprawą Patryka Zwolińskiego, do niedawna głosu Blindead, jednak C R O W N tworzy na post-metalowej bazie tak świeżą muzykę, że trudno znaleźć dla niej precyzyjne porównanie.
Każdego roku ukazuje się mnóstwo albumów ze znakomitym wstępem i próbami jego powielenia przez kilka kolejnych ścieżek. Kiedy nagra się coś pokroju "Serpents", trzeba ogromnych pokładów pruderyjności, aby nie popaść w samozachwyt, ale szczęśliwie francuski tercet nie wyszedł z założenia, że skoro raz się udało, to trzeba hurtowo produkować podobne dźwięki. Już w kolejnym "The Words You Speak Are Not Your Own" brzmią całkowicie inaczej, jeszcze wolniej, bardziej nastrojowo, z podszeptami i przesterowanymi wokalami w tle. Łatwo w tym kawałku wychwycić, że zespół posługuje się automatem zamiast perkusistą z krwi i kości, co wzbogaca sumę inspiracji o industrialne naleciałości.
Niespełna dziesięciominutowe "Wings Beating over Heaven" momentalnie opluwa słuchaczy black metalowym jadem i chociaż z "Serpents" nie łączy go absolutnie nic, to wciąż słychać tę samą, bardzo charakterystyczną kapelę. W okolicach trzeciej minuty następuje wyciszenie, na pierwszy plan wychodzi elektroniczny bit, a Stephane po raz kolejny udowadnia, że gdyby tylko mu się chciało, to z powodzeniem odnalazłby się w czysto popowym repertuarze. Od "Fossils" trudno pozbierać swoje rozpływające się z zachwytu ciało. W pewnym sensie można tu mówić o przeboju, a raczej można by jeszcze ze dwadzieścia lat temu. Akustyczna gitara, piękny, emocjonalny śpiew, rewelacyjne połączenie "żywych" i syntetycznych elementów sekcji rytmicznej. Nie wiem, czy to smutna, romantyczna, napełniająca optymizmem, czy jaka jeszcze piosenka, wiem natomiast, że trudno nie poddać się jej emocjonalnemu ładunkowi.
Jeszcze nie próbujcie wstawać. Zresztą powrót do sludge'owej betoniarki w "Apnea" i tak nie pozwoli się wam ruszyć. Mamy tutaj pewnego rodzaju połączenie pomysłów z "Serpents" oraz z "Fossils" - zwrotki ważą kilka ton, refren włazi natomiast pod skórę i przejawia się falami dreszczy. Jeżeli łatwo się uzależniacie, to lepiej w ogóle nie róbcie podejścia do tego utworu. Najdłuższe na krążku "Tension of Duality" to chwila wytchnienia przed wielkim finałem. C R O W N wprowadza słuchaczy w trans nisko nastrojonymi gitarami i uderzeniami automatu perkusyjnego, które przypominają kroczenie ślamazarnego, gargantuicznego monstrum. Po tych wszystkich emocjach byłoby to idealne zakończenie, ale Francuzi nie mają litości i w zamykającym wydawnictwo "Flames" raz jeszcze wypruwają odbiorcom flaki. Tym razem w wyjątkowo finezyjny, delikatny, balladowy sposób.
"Natron" to album bez słabych punktów. W muzyce określanej przedrostkiem -post nie tylko dawno nie powstało nic równie świeżego, ale także z perspektywy całej jej historii można mówić o materiale wyjątkowym. Zdecydowanie jeden z najważniejszych krążków mojego życia.