Obraz artykułu Nubya Garcia - "Source"

Nubya Garcia - "Source"

86%

Przez kilka ostatnich lat Nubya Garcia konsekwentnie budowała pozycję jednej z najbardziej prominentnych postaci brytyjskiej sceny jazzowej, czy to trafiając na wybitną składankę "We Out Here"; czy udzielając się na albumach Joe Armona-Jonesa, Theona Crossa albo Makayi McCravena; czy współtworząc niemal w całości składający się z kobiet projekt Nérija. Długo jednak kazała czekać na debiutancki album pod własnym nazwiskiem, ale zdecydowanie warto było.

O doskonałej kondycji współczesnego brytyjskiego jazzu czy o albumie "Blume" mieliśmy już okazję wspominać na Soundrive i gdzieś w tle zawsze przewijało się nazwisko tej młodej, wyrazistej saksofonistki z Londynu, ale już EP-ka "Nubya's 5ive" sprzed dwóch lat dowodziła, że Garcia w roli liderki będzie miała do powiedzenia coś wyjątkowego.

 

Wyjątkowego, ale niekoniecznie zmierzającego w kierunku free jazzowych szaleństw, które często utożsamiane są postępem. To zresztą cecha szczególna jazzu z Wysp - czy będą to projekty Shabaki Hutchingsa, czy duet Binker Golding i Moses Boyd (razem lub osobno), czy graniczący z hip-hopem Kamaal Williams, czy artyści i artystki ze znakomitego katalogu Edition Records. Priorytetem nigdy nie jest obieranie kursu na nieznane. To muzyka niebanalna, na wysokim poziomie kompozytorskim i wykonawczym, a zarazem na tyle przystępna, że w ogóle nie trzeba słuchać jazzu, by dać się jej zauroczyć. Dowodem mogą być chociażby media, które tuż przed premierą "Source" publikowały recenzje albumu i wywiady z saksofonistką, bo aż tak duże zainteresowanie jazzem na łamach NME czy Pitchfork nie zdarza się często.

 

Poszukiwania Garcii wiodą przede wszystkim przez Karaiby i zachodnią Afrykę, przez rytmy zapożyczone z calypso (w utworze tytułowym nawet z pochodzącego od calypso ska w połączeniu z inspiracjami dubem), a także przez intensywnie bujający post-bop ("The Message Continues" ze świetną solówką Joe Armona-Jonesa na Rhodesie). Czasami Brytyjka z pełną mocą przywołuje etno-jazzowy nastrój (zwłaszcza w "La Cumbia Me Está Llamando", które zostało zresztą zarejestrowane w Kolumbii wraz z perkusyjno-wokalnym triem La Perla), kiedy indziej grawituje w bardziej "miejskim" kierunku ("Inner Game" z intensywnym rytmem narzuconym od pierwszych sekund przez kontrabasistę Daniela Casimira i perkusistę Sama Jonesa), a w rezultacie umiejętnie manewruje pomiędzy zawiłymi solówkami i chwytliwymi bitami, dzięki czemu wzbudzi podobne poruszenie zarówno w wypełnionej galowo odzianą publiką sali filharmonii, jak i w maleńkim klubie.

 

Lata doświadczeń nauczyły saksofonistkę zdrowego podejścia do kierowania zespołem. To, że jest czas, by brylować na pierwszym planie i czas by zamilknąć, pozostawić przestrzeń dla kolegów z zespołu powinno być oczywiste dla każdego jazzmana, ale Garcia posiadła znacznie rzadszą umiejętność - nawet w trakcie wykonywania solówki nie próbuje absorbować całej uwagi słuchaczy i słuchaczek. Najlepszy przykład to otwierające album "Pace", gdzie momentami można się zastanawiać, czy aby na pewno nie jest to jednak solówka Sama Jonesa (co zresztą powtarza się chwilę później, kiedy fenomenalne solo odgrywa Joe Armon-Jones). Tak sprawna współpraca czworga indywidualistów musi oznaczać, że na pozycji kapitana znalazła się osoba wyjątkowa.

 

Tytułowe źródło to przeszłość Garcii i teraźniejszość jej przodków, ale jednocześnie przyszłość jazzu. "Source" to album wielowątkowy, barwny, dla osób rozsmakowanych w drobiazgowych analizach wręcz idealny, ale także ponad godzina porywającej muzyki, której pochodzenia w ogóle nie trzeba znać, by się w niej zatracić.


Concord Jazz/2020



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce