Obraz artykułu Undadasea - "Da Groovement"

Undadasea - "Da Groovement"

80%

Przepadam za muzyką, która wzbudza we mnie szczerą radość. To stwierdzenie brzmi jak największy na świecie banał, ale spójrzmy na nie z nieco innej strony. Zakładam, że czytelnik Soundrive jest otrzaskany z płytowymi premierami i ma głowę otwartą na najróżniejsze wydawnictwa. Ów czytelnik, podobnie jak nasza redakcja zresztą, słucha mnóstwa rzeczy, część odrzuca, część spaja się z jego preferencjami. Ale ile z tych płyt faktycznie pozostaje z odbiorcą na dłużej?

O których możemy po latach powiedzieć coś więcej, aniżeli jedynie zaznaczyć krzyżyk w rubryce "przesłuchane"? Sam łapię się na tym, że dobrych materiałów wychodzi tona, ale w konfrontacji z czasem wygrywają tylko nieliczne. Jednym z takich strzałów w 2020 roku jest najnowsza Undadasea, czyli hip-hopowe światełko nadziei w mrocznym dla świata czasie.

 

Na "Da Groovement" Undziarze nie przedstawiają wizji świata utopijnego. Nie ma w tym nawet grama górnolotnych ideałów niemożliwych do wcielenia przez większość z nas. Sekretem i głównym wabikiem tego, o czym nawija trójmiejski kolektyw pozostaje prostota. Jaranie blantów, posiadówy zakrapiane wódą i browarem, zapalniczka regularnie zmieniająca swoje położenie oraz właścicieli - norma. Powiedziałbym, że to portret standardowego weekendu w niezliczonej ilości polskich miast, ale może właśnie ta zwyczajność jest czymś utopijnym? Może standardowe punkty na liście każdego melanżu są czymś na wzór raju w obliczu świata objętego w macki wirusa? Coś musi w tym być, bo pandemia nie dała nam skorzystać z lata w pełnej krasie, a tegoroczna Unda brzmi jak tego lata przedłużenie.

 

Już w pierwszych sekundach "Sreezy Sunday Deluxe" łatwo odnieść wrażenie, że mamy bliżej do lipcowego ukropu niż kalendarzowej jesieni. Zresztą wrażenie pozostaje aż po sam koniec tej monstrualnej, jeżeli chodzi o długość płyty. Godzina i ponad dziesięć minut na zegarze to bardziej prog rock niż wakacyjny rap. Proponowałbym jednak nie krzywić się, nikt tutaj z niczym nie przesadził. Świetnie się tego krążka słucha jako bardzo spójnej i jednolitej całości - na styku odprężenia i niepohamowanej radości.

 

Może wynika to z tego, że nikt nikogo na siłę nie uszczęśliwia ani nie prawi banałów? Ta banda ziomeczków po prostu żyje swoim życiem, darzy swoją ekipę dozgonną kumpelską miłością i czerpie z życia garściami. Tak, by każdy dzień był nasycony pozytywnymi wibracjami. Kupuję to w całości, widzę w zawartości "Da Groovement" własny wyznacznik idealnych wakacji, opartych na prostych przyjemnościach. Brzmi naiwnie, jasne, ale aż chce się zapytać, jak bardzo smutniejsi bylibyśmy, gdyby nie odrobina naiwności?

 

Próbuję odpowiedzieć sobie na to ważne pytanie, a w słuchawkach przez większość czasu przygrywa mi najnowsza Undadasea. Najpewniej nie będzie to album rewolucyjny w ramach polskiego hip-hopu. Trudno wyłapać na nim coś, czego wcześniej nie było, a jednak - w ramach moich własnych muzycznych wymogów - "Da Groovement" spełnia wszelkie wytyczne. Z wami niech zrobi tak samo. Włączcie, a sami dojdziecie do wniosku, że na takie słowo jak "jesień" nie ma miejsca w słowniku.


Undarecords/2020



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce